Trump w najlepszym razie wyląduje na mieliźnie?
O tym, że Donald Trump jako prezydent nie będzie miał łatwego życia z własnymi służbami, wiadomo było od początku.
Wszystkie jego błędy, niedyskrecje i niezręczności natychmiast wyciągane są na światło dzienne. Nie może liczyć na taką ochronę otoczenia, jaką miał choćby zamieszany w aferę Iran-Contras, a potem cierpiący na chorobę Alzheimera Reagan. Trzeba przyznać, że i sam prezydent okazał się politycznie niefrasobliwy. Nie obsadził większości stanowisk, które mógł, własnymi nominatami. Za to zajmującym je ludziom poprzedniej administracji ciągle powtarzał, że trzeba się rozprawić z waszyngtońskimi elitami i odchudzić rząd. Stawiane mu zarzuty, że rozmawiał z byłym już szefem FBI i prosił o zakończenie śledztwa ws. gen. Flynna i jego współpracy z Rosją, są bardzo poważne. W podobnej sytuacji Richard Nixon musiał odejść. Nawet jeśli Trumpa nie spotka impeachment i nie utraci urzędu, to jego prezydentura utknie na mieliźnie.