Jak informuje „Die Welt” telewizyjna debata przedwyborcza została zaplanowana na 10 marca – na trzy dni przed wyborami w Badenii-Wirtemberdze, Nadrenii Północnej-Westfalii i Saksonii-Anhalcie.
Co ciekawe władze stacji SWR i MDR wchodzące w skład niemieckiej telewizji publicznej ARD informują, że wykluczenie Alternatywy dla Niemiec z debaty odbyło się wskutek ultimatum partii Zielonych i SPD. Z tłumaczenia władz stacji wynika, że partie te zagroziły bojkotem debaty, jeśli w jej formułę wchodziłaby obecność polityków AfD.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że zupełnie inną relację przedstawiają sami politycy Zielonych i SPD. Ugrupowania te dementują tłumaczenia władz telewizji i przekonują, że nikt nie stawiał stacjom tego typu warunków.
W niemieckiej prasie już pojawiły się komentarze, z których wynika, że powodem wykluczenia AfD z debaty może być program partii, który opiera się w dużej mierze na dążeniu do wyjścia Niemiec ze strefy euro i krytyce polityki imigracyjnej obecnych władz. W swoim programie partia przekonuje, że „Niemcy nie potrzebują euro”, a innym krajom „wspólna waluta tylko szkodzi”.
Wśród założycieli i zwolenników ugrupowania są znani konserwatywni oraz liberalni ekonomiści i publicyści, tacy jak Alexander Gauland, dawny wydawca „Märkische Allgemeine Zeitung”, oraz rozczarowani wyborcy CDU i FDP, wykładowcy akademiccy i intelektualiści, a także drobni sklepikarze.
Alternatywa dla Niemiec zyskała spory rozgłos w związku z kryzysem imigracyjnym. Politycy tej partii postulowali wówczas o zamknięcie granic i zaostrzenie procedur imigracyjnych. Alternatywa dla Niemiec opowiada się za ograniczeniem możliwości przedostania się na terytorium Niemiec imigrantów z Afryki oraz Bliskiego Wschodu.
Reklama