Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

To tylko taka gra

Prezydent nie złamał konstytucji. Ani raz, ani trzy razy – jak opowiadają różni eksperci, politycy i publicyści – ani tysiąc.

Prezydent nie złamał konstytucji. Ani raz, ani trzy razy – jak opowiadają różni eksperci, politycy i publicyści – ani tysiąc. Gdy słyszę te wyliczanki o „łamaniu prawa przez prezydenta”, przypomina mi się skecz z kabaretu Tey i Bohdan Smoleń z jego frazą: „O, to bez kozery powiem pincset”. Bo dokładnie taki właśnie – kabaretowy – jest płynący z propagandowych mediów jazgot.

Faktem jest jednak, że PO i wspierające ją środowiska – w skrócie postkomuna – uruchamiają wszystkie swoje aktywa do walki z nową władzą w środowiskach prawniczych, naukowych czy medialnych. Chodzi o to, by oddać władzę w jak najmniejszym wymiarze, osłabić możliwość działania nowego rządu i tak rozkołysać nastroje społeczne, by Polacy szybko zmęczyli się hałaśliwie toczonym konfliktem. Być może postkomuna faktycznie łudzi się, że w dalszej perspektywie zdoła wyprowadzić ludzi na ulicę i tak rozkołysze nastroje społeczne, by doprowadzić do kryzysu i w efekcie upadku rządu. Złudzenia te niewiele są realnie warte, ale trzeba mieć je na uwadze, gdy obserwujemy obecną histerię i wrzaski. One mają swój cel – dlatego nie warto zbyt poważnie brać ich argumentacji pod uwagę. To tylko taka gra.

PO lekceważy konstytucję

Jeśli już ktoś złamał konstytucję w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, to z całą pewnością – i orzekł to właśnie Trybunał – zrobiła to Platforma Obywatelska, uchwalając w czerwcu 2015 r. prawo sprzeczne z ustawą zasadniczą. Na podstawie niekonstytucyjnej ustawy, którą bez zmrużenia oka podpisał były już na szczęście prezydent Bronisław Komorowski, PO-PSL pospiesznie, na ostatnim posiedzeniu Sejmu poprzedniej kadencji, gdy partie te miały jeszcze większość, wybrały kandydatów do Trybunału. Poseł PO Robert Kropiwnicki publicznie mówił, że chodzi o to, by kolejny Sejm, w którym PO nie będzie miała większości, nie mógł tego zrobić. Było to działanie takie jak zwykle – przez osiem lat PO-PSL zawłaszczały każdą instytucję państwa – bez żadnych skrupułów i dbałości o prestiż tych instytucji. Media publiczne, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji czy Rzecznik Praw Obywatelskich – że wymienię tylko te trzy instytucje. Ale przecież partyjni nominaci bez względu na kompetencje, dorobek i umiejętności są wszędzie. Tam, gdzie PO-PSL mogły decydować o obsadzie stanowisk, szli wyłącznie swoi – aparat partyjny oraz krewni i znajomi królika. Od tej zasady nie było wyjątków. Tymczasem nowy Sejm zmienił ustawę o Trybunale Konstytucyjnym oraz unieważnił uchwały Sejmu poprzedniej kadencji o wyborze członków TK. Nie jest prawdą, że nie miał do tego prawa i opinie wygłaszane przez sędziów Trybunału w tej sprawie są tylko opiniami, bez wpływu na stan prawny. Unieważnienie uchwał Sejmu mieści się w kompetencjach parlamentu i tylko jego. Zresztą chyba niechcący potwierdził to były przewodniczący Trybunału Andrzej Zoll (który zresztą także był silnie zaangażowany w pisanie projektu ustawy o TK dla Platformy). W zapamiętaniu w walce z PiS-em widać bowiem u jej aktorów także brak logiki i konsekwentnego wywodu. Prof. Zoll, pytany czy Zgromadzenie Ogólne Sędziów może usunąć sędziów wybranych przez PiS, odpowiedział, że… jest to raczej „pole do uchwał Sejmu o pozbawieniu mocy prawnej tych decyzji”. Jak widać, to jednak Sejm może unieważniać uchwałę o wyborze na sędziego.

Kłopoty konstytucyjne prof. Rzeplińskiego

Wybrano zatem sędziów do Trybunału Konstytucyjnego, a prezydent odebrał od nich ślubowanie. Są w składzie Trybunału, i wiedzą to obie strony konfliktu. Zaangażowany w pisanie ustawy o TK (przegłosowanej przez PO-PSL i podpisanej przez prezydenta Komorowskiego) prof. Andrzej Rzepliński udostępnił nowym sędziom pokoje do pracy. Nie dopuścił ich jednak do orzekania w sprawie ustawy o TK uchwalonej przez PO. Jako przewodniczący Trybunału mógł to zrobić – do niego należy wyznaczanie składu orzekającego. Ale jeśli ktoś chciałby podnosić argument o łamaniu prawa, to mógłby się tym przypadkiem posłużyć. Ustawa o TK mówi bowiem, że w pełnym składzie Trybunał powinien rozstrzygać sprawy o szczególnej zawiłości i wadze, a także dotyczące sporów kompetencyjnych między konstytucyjnymi organami państwa. Skład pięcioosobowy, jaki rozstrzygnął o niezgodności z konstytucją zapisów ustawy uchwalonej przez PO-PSL, może zatem być podważany – nie było to bowiem w żadnym razie „zwykłe” rozstrzygnięcie o „zwykłej” ustawie. Ale jeśli już ktoś bardzo by chciał podnosić poważne zarzuty o łamaniu konstytucji, to mógłby zapytać o przestrzeganie artykułu ustawy zasadniczej, dotyczącej sędziów Trybunału. Artykuł 195 mówi, że „Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów”.

Dlatego ma rację minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, gdy kieruje wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Zaangażowanie prof. Rzeplińskiego po stronie Platformy Obywatelskiej w walce z PiS-em dla każdego zwykłego Polaka jest widoczne gołym okiem. Nie od dziś zresztą, prof. Andrzej Rzepliński był od ponad 10 lat wystawiany przez PO na różne stanowiska – często nieskutecznie – rzecznika praw obywatelskich w 2005 r. czy na sędziego Trybunału Konstytucyjnego w 2006 r. Został nim wybrany dopiero, gdy PO-PSL zyskały większość w Sejmie. Ale warto, byśmy zdawali sobie sprawę, że tak silne obecne zaangażowanie profesora jest naruszeniem zasad konstytucji. Postulat, by zarówno obecny przewodniczący TK, jak i dwóch innych sędziów zaangażowanych w forsowanie ustawy uchwalonej przez PO-PSL zrezygnowali ze swoich stanowisk, ma więc silne oparcie w polskim porządku prawnym. Ich bezstronność jako sędziów została podważona tak mocno, że naraziło to Trybunał na utratę wiarygodności. Dymisja mogłaby ten stan rzeczy zmienić i przywrócić zdemolowany w ciągu kilku ostatnich miesięcy prestiż TK.

Przedstawienie musi trwać

Pytanie, czy komukolwiek z establishmentu III RP i obozu odchodzącej władzy zależy na przestrzeganiu demokratycznych zasad i budowaniu prestiżu państwa? Gra, którą obecnie toczy postkomuna, zdradza, że to ich najmniejsze zmartwienie. W walce w Sejmie PO nie chodziło wcale o to, gdy wymachiwała egzemplarzami konstytucji i próbowała prowadzić obstrukcję w parlamencie. Chodziło wyłącznie o propagandę – by przykryć własne łamanie ustawy zasadniczej (a i był to piękny popis hipokryzji) oraz swoją kompromitację z opuszczeniem Sali Plenarnej, co bardzo nie spodobało się jej wyborcom i co nieźle wykorzystała Nowoczesna. Gdy skandowali rozpisane w scenariuszu przygotowanym dla nich przez speców od marketingu na ten dzień hasło „Konstytucja”, „Konstytucja”, nie chodziło wcale o to, że są do ustawy zasadniczej tak przywiązani. To był tylko spektakl. W ramach tej samej akcji Cezary Grabarczyk krzyczał z trybuny sejmowej, że parlament nie ma prawa wybierać sędziów, bo… Trybunał mu zabronił. Gdyby poseł Grabarczyk faktycznie znał konstytucję i był do niej przywiązany, wiedziałby, że Trybunał nie ma takich uprawnień, by nakazywać lub zakazywać Sejmowi procedowania.

Ta próba propagandowego zamachu stanu w wykonaniu PO miała swój cel – chodzi o podważenie prawa do działania obecnej większości parlamentarnej. Postkomuna prowadzi bowiem projekt ubezwłasnowolnienia Sejmu – z jednej strony usiłuje przekonać Polaków o podporządkowaniu Sejmu decyzjom Trybunału Konstytucyjnego. Z drugiej, przekonuje ich, że obecna większość właściwie nie ma prawa rządzić, bo nie głosowała na nią większość Polaków.

Kampania prezydencka Tuska

W całej tej operacji jest jeszcze jedna charakterystyczna gra – uderzenie w prezydenta Andrzeja Dudę. Powtarzanie andronów, że złamał konstytucję, zamawianie przez TVN sondażu, z którego wynika, że jest podporządkowany prezesowi PiS-u itp. jest elementem kampanii toczonej przeciw prezydentowi, prowadzonej zresztą od pierwszego dnia jego urzędowania. Teraz konflikt wokół Trybunału jest rozgrywany przez PO i Nowoczesną właśnie tak, by jak najmocniej osłabić pozycję prezydenta. To nic innego jak początek kampanii prezydenckiej tych środowisk – a konkretnie kampanii wyborczej Donalda Tuska. Tuska, który po powrocie do kraju będzie usiłował rywalizować z Andrzejem Dudą w kolejnych wyborach prezydenckich. Dodajmy, że kampania ta prowadzona jest z całkowitym nihilizmem, gdy chodzi o stosunek do państwa i jego instytucji. Tak jak w czasach walki z Lechem Kaczyńskim, tak i teraz dobro państwa, autorytet i prestiż urzędu Prezydenta RP są dla Tuska i PO niczym, własne interesy są wszystkim.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
​Joanna Lichocka
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo