Dwa dni temu "Fakt" ujawnił, że za jeżdżącą koleją po Polsce Ewą Kopacz lata pusty rządowy samolot - na wypadek, gdyby pani premier zachciało się wrócić tym środkiem transportu. Operacja ta kosztowała podatników około 100 tys. zł. Dla przykładu: Kopacz w świetle kamer pojawiła się w niedzielę na Pomorzu, a za nią poleciał rządowy Embraer SP-LIG. Plany co do powrotu się zmieniły i Kopacz wróciła do Warszawy pociągiem - a samolot znów musiał wracać pusty.
Wczoraj premier zaprzeczyła, jakoby wiedziała o samolocie.
Jednak kłamstwo ma krótkie nogi. Na nagraniu, które można obejrzeć poniżej, widać, jak Ewa Kopacz odwiedza w ostatnią niedzielę Centralny Ośrodek Sportu Cetniewo we Władysławowie. Szefowa rządu spotkała się tam ze sportowcami; towarzyszył jej minister sportu i turystyki Adam Korol. Podczas konferencji prasowej Kopacz powiedziała:Nic mi na ten temat nie wiadomo, że po mnie cokolwiek poleciało, kiedykolwiek. Odkąd powiedziałam, że będę jeździć pociągami, to zarówno w jedną stronę, jak i drugą, zamierzałam podróżować pociągiem. Jeśli to pytanie, to nie do mnie, tylko do tych, którzy logistycznie zajmują się tego rodzaju organizacją – mówiła Ewa Kopacz.
"Nie wiem, jak długo jeszcze będziemy obecni tutaj. Mamy tutaj jeszcze kilka punktów programu. Wszystko będzie zależało od tego, czy będziemy wracać samolotem, samochodem czy pociągiem. Natomiast gwarantuje, że jutro wyruszam w Polskę, znowu pociągiem".
A zatem Ewa Kopacz doskonale wiedziała, że ma możliwość powrotu z Pomorza samolotem.
ZOBACZ WYPOWIEDŹ KOPACZ Z NIEDZIELI
