Włoska robota
Chciałbym zapytać, padre Celestino, gdzie ekscelencja był, gdy prezydent Komorowski 11 listopada 2010 r., tuż po mszy św., publicznie, w obecności asysty liturgicznej i BOR, napastliwie krytyk
„Z przykrością informuję, że zmuszony jestem do wycofania się z Komitetu Honorowego tegorocznego »Marszu w obronie demokracji i wolności mediów« 13 grudnia. Nie znaczy to, że ideały, o których realizację w życiu społecznym zabiegają organizatorzy marszu, przestały być mi bliskie” – napisał bp Wiesław Mering. Także bp Antoni Dydycz uważa, że wycofanie nazwiska z komitetu honorowego nie oznacza braku poparcia dla idei marszu. Podobnie abp Wacław Depo, choć zmuszony był wycofać swój akces, napisał: „Biskupi są obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej i mogą wyrażać własne stanowisko w każdej sprawie, zwłaszcza jeśli dotyczy ona spraw fundamentalnych dla kraju”.
Zachowując godność i osobistą wolność, biskupi w tej trudnej sytuacji udzielili nam wszystkim lekcji pokory i posłuszeństwa. Ale to jedyny pozytywny element tej historii.
Z lektury komunikatów, łącznie z komunikatem rzecznika episkopatu ks. Józefa Klocha, widać w całej sprawie kluczową rolę nuncjusza Celestino Migliore. Najprawdopodobniej wystraszony furią, z jaką obóz władzy i wspierający je medialni pałkarze zaatakowali Marsz w obronie demokracji, watykański hierarcha interweniował u przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Abp Stanisław Gądecki wziął na siebie misję skłonienia biskupów do wycofania się z komitetu honorowego marszu. A ci, jak czytamy w komunikacie bp. Meringa, „kierując się lojalnością wobec Nuncjusza Apostolskiego”, podporządkowali się prośbie. Znamienne, że nawet rzecznik episkopatu ks. Józef Kloch, zazwyczaj bardzo powściągliwy, tym razem wyraźnie wskazał, że nuncjusz miał w tym udział. Sam Migliore nie przyznaje się do tego. Na stronie nuncjatury przekopiowany jest zdawkowy komunikat rzecznika episkopatu, w którym nie ma słowa o roli, jaką nuncjusz odegrał w tej historii. Staram się zrozumieć troskę papieskiego dyplomaty o to, by hierarchia kościelna zachowywała niezbędny dystans i niezależność od rządzących, partii politycznych i w ogóle polityki. Na straży tej niezależności stoją zapisy konkordatu. Obawa, że biskupi mogą być rozgrywani przez polityków, każe zachować szczególną ostrożność. Stąd pewnie kategoryczna reakcja nuncjusza.
Chciałbym zapytać padre Celestino, gdzie ekscelencja był, gdy prezydent Komorowski 11 listopada 2010 r., tuż po mszy św. w bazylice św. Krzyża, publicznie, w obecności asysty liturgicznej i BOR, napastliwie krytykował celebransa ks. płk. Sławomira Żarskiego? Ingerencja prezydenta w treść homilii ks. Żarskiego, a potem natychmiastowe odwołanie go z ordynariatu polowego, zostały uznane przez profesorów prawa kanonicznego za pogwałcenie konkordatu.
Albo inny przykład. Czy zachowaniem zdrowego dystansu wobec rządzących i polityki był udział bp. Józefa Guzdka w uroczystościach po śmierci Wojciecha Jaruzelskiego – komunisty, który całe dorosłe życie zwalczał Kościół? Skoro – jak twierdził w kazaniu bp Guzdek, ten się nawrócił i pojednał z Bogiem – dlaczego podczas pogrzebu Kościół go porzucił? Dlaczego media donosiły, że w momencie spowiedzi od dwóch dni, na skutek udaru, nie było z nim kontaktu? Dlaczego podczas pogrzebu nie było modlitw, kapłana, a na grobie krzyża? Czy uczestniczenie biskupa katolickiego w operacji rehabilitacji zbrodniarza komunistycznego nie było jaskrawym przykładem rozgrywania hierarchów przez polityków?
Wyborcze fałszerstwo to kolejny dowód na to, że sytuacja w Polsce się zaostrza. Opowiedzenie się dyplomaty watykańskiego po jednej stronie konfliktu, po stronie tych, którzy gwałcą demokrację, nie jest dobrą prognozą dla polskiego Kościoła. Pozostaje pytanie, czy jest to samodzielna aktywność Celestino Migliore, czy polityka watykańskiego sekretariatu stanu?