Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Sen o szpadzie. Powstanie Piłsudczykowskie 1914–1918

Wielkim sukcesem Józefa Piłsudskiego było też – oprócz odzyskania Niepodległości, wywalczenia suwerenności, a następnie jej obrony przed bolszewickim najazdem – stworzenie, niejako „ulepienie”

Wikipedia
Wielkim sukcesem Józefa Piłsudskiego było też – oprócz odzyskania Niepodległości, wywalczenia suwerenności, a następnie jej obrony przed bolszewickim najazdem – stworzenie, niejako „ulepienie” na nowo Żołnierza Polskiego. Te kadry Pierwszej Kompanii stały się – patrząc szerzej – kadrami nowo powstającego państwa - pisze Tomasz Łysiak w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.

W roku 1905 Stefan Żeromski stworzył przepiękny „Sen o szpadzie”. Opisał w nim zgon oficera japońskiego, który przed śmiercią nie chce przekazać swych pieniędzy dzieciom, gdyż ufa, że mieć je będzie w pieczy cesarz – Mikado. „Usłyszawszy tę prostą odpowiedź, wzdrygnął się w duchu świat znikczemniały, tym większym zdjęty zachwytem, że japońska sprawa była wygraną”.

Polska sprawa na początku dwudziestego stulecia od wieku ponad była sprawą przegraną. Mimo to polski żołnierz nie ustawał w wysiłku. Pisał o nim mistrz Żeromski: „Poza tobą, żołnierzu polski, gdy samotny na haku szubienicy zawisasz – gdy lecisz w krwawy skazańca rów, z sercem zestrzelanym od kul sołdackich – gdy dogasasz powolnym straceniem w stepie Sybiru – nie powiewa sztandar dalekiej potęgi. Poza tobą nie ma nic. Za tobą jest tylko dół wykopany na miarę twojego trupa. Przed tobą stoją armie. Twoich dzieci nie nakarmi, gdy skonasz, niczyja miłość. Wyprą się ciebie ziomkowie, zapomną współmieszkańcy, ponieważ w sercu ich nie trwa długo uczucie, a myśl, jak dawno – dawno wykryto, nie trwa godziny. Toteż dzieci twe przyjmie rynsztok, schronieniem będzie im – jako się już przydarzyło – kloaka, a nożowiec, skoro podrosną, będzie im mistrzem. Świat bliski i świat daleki nie wsłucha się w rapsod twojego skonu z zachwytem, gdyż nie jest twoja sprawa wygraną. Toteż twe bohaterstwo wyższe jest niźli japońskie! Przeciwko tobie za szeregami żołdaków – jest wszystko. Niechęć, trwoga, nienawiść, wrzaski dziedziców, bicie we dzwony fabrykantów, tajne intrygi tchórzów i ciemna niewiedza nędzy. Przerażone oczy narodowej samoniewoli spoglądają na ciebie ze szpar, ze szczelin, zza węgłów i z dymników. Nienawiść wszystkich, komu niepotrzebna jest wspaniałość duszy, moc, nieustraszoność wytężonego ramienia, zdeptanie za cenę śmierci gronostajów tyranii – zmawia się na ciebie z wypróbowanymi doktrynami złajdaczałej filisterii, wzywa na pomoc spryt i wymowę ścierwa dziennikarskiego i mrok zalegający niziny”.

Strzelecka gromada

Jak spełniły się te słowa, zobaczyli ci, którzy w roku 1914 poszli z Oleandrów wzniecać kolejne polskie powstanie. Po ich smutnych doświadczeniach na Kielecczyźnie, Komendant mówił w rozkazie pisanym w swojej Kwaterze Głównej w Kielcach, 22 sierpnia:

„Żołnierze!

Wśród powszechnej bierności naszego społeczeństwa wypadki dziejowe zaskoczyły Polaków, zostawiając ich bez określonej decyzji, bez możliwości jednolitego i silnego postępowania.

Koniecznym było, by najśmielsi i najenergiczniejsi wzięli na swoje barki odpowiedzialność, inicjatywę rzucenia iskry na proch.

Tę iskrę rzuciliście, dając przykład innym, jako przodownicy walki narodu polskiego o niepodległość ojczyzny.

Wystąpiliśmy jako garstka, w Kielcach i pod Brzegami wstrzymaliśmy przemoc odwiecznego wroga, zasłaniając sobą to, co już było wolne od stopy najeźdźcy. Obecnie naród burzyć się zaczyna i nie chce nas zostawić samotnymi, tak, jak byliśmy dotychczas”.


Ten zaczyn pierwszej garstki wierzącej w piękny koniec kolejnej insurekcji, rozgrywanej na arenie wojny światowej, miał w końcu przynieść plon, ale te pierwsze kadry, to pierwsze od lat Wojsko Polskie, stanowiło zjawisko samo w sobie.

Gdy więc mowa o 11 listopada, o Pierwszej Kompanii Kadrowej, która 6 sierpnia wychodziła na bój wzorem powstańców listopadowych czy styczniowych, to popatrzeć także należy na nich wszystkich nie tylko jak na zbiorowość o charakterze militarnym. Wielkim sukcesem Józefa Piłsudskiego było też – oprócz odzyskania Niepodległości, wywalczenia suwerenności, a następnie jej obrony przed bolszewickim najazdem – stworzenie, niejako „ulepienie” na nowo Żołnierza Polskiego.

Te kadry Pierwszej Kompanii stały się – patrząc szerzej – kadrami nowo powstającego państwa.

Moc ducha

Pięknie o fenomenie legionowym mówił sam Marszałek na odczycie we Lwowie 5 sierpnia 1923 r. Wspomniał o korzeniach duchowych, lecz także o zupełnie nowej wizji historycznej: „Ostatnim wojskiem polskim, które było bezpośrednio przed nami, było wojsko 1863 r. Poniosło ono klęskę, zostało rozbite i zgniecione. Przez 50 lat naród Polski nie pragnął wojska, z tych czy innych powodów nie ważył się na myśl tworzenia własnego wojska, a i w momencie wybuchu wojny światowej również nie miał życzenia i aktu woli, by stworzyć wojsko polskie. Świadectwem tego pozostanie fakt historyczny, że w pierwszych dniach wojny światowej stanęły pod broń dziesiątki, ba, setki tysięcy Polaków, którzy zgodnie z prawem państw zaborczych znaleźli się w szeregach jako żołnierze armii obcych. Dlatego też my, występując na arenę dziejową jako wojsko polskie, byliśmy w stosunku do własnego społeczeństwa nowatorami – chcieliśmy dać Polsce polskiego żołnierza”.

Tę walkę o stworzenie nowego żołnierza podjął Komendant już na samym początku, w trakcie pierwszych działań na terenie Kongresówki, gdy zaskoczył nie tylko Rosjan, lecz także Austriaków, szybkością działań, porządkiem i dyscypliną, samodzielnością myślenia i inicjatywą. Do jego kwatery w pałacu gubernatora austriaccy i niemieccy oficerowie przychodzili z pokorą, jak do najwyższego rangą dowódcy. Było to skutkiem nie tylko wybitnej osobowości Piłsudskiego, lecz także wielkiego wrażenia, jakie wywierały na wszystkich te polskie oddziały.

Polski duch legionowy tworzył się i wykuwał już w pierwszych tygodniach wojny, by później stać się niejako naszym znakiem firmowym.

Na pierwszym miejscu trzeba powiedzieć tu o faktycznej, nieulękłej postawie legionistów wobec wroga. Ta właśnie postawa charakteryzowała nasze wojsko podczas całej jego aktywności na frontach, nie tylko na terenach „polskich”, lecz także dalej – wspomnieć należy działania II Brygady w Besarabii. Bitwy takie jak ta pod Łowczówkiem w grudniu 1914 r. czy krwawa jatka pod Kostiuchnówką w 1916 r. to były kolejne piękne karty polskiej historii militarnej. A szarża ułańska pod Rokitną w czerwcu 1915 r. należy do najwznioślejszych aktów polskiego bohaterstwa, wpisując się w szereg wielkich, historycznych zwycięstw polskiej kawalerii. Wymienia się ją jednym tchem z Kłuszynem, Kircholmem, Wiedniem i Somosierrą. Zresztą taki sens nadali jej od razu naoczni świadkowie. Pogrzeb poległych wówczas ułanów, z rotmistrzem Duninem-Wąsowiczem na czele zamienił się w metafizyczną chwilę pełną polskich znaczeń. Księża mówili kazania odwołujące się do dawnego dziedzictwa bojowego przodków, na trumnie dowódcy leżała biało-czerwona flaga, a ojciec żegnał syna, klęcząc i roniąc łzy.

Piłsudski o zjawisku tej siły moralnej, tego ducha wielkiego, który pchał Polaków do walki, mówił, zwracając uwagę na fakt, że sama materia wojny, okrucieństwo, krew, rany i szalejąca wokół śmierć są iście piekielnym doświadczeniem: „Powiem to jeszcze o pierwszym wrażeniu na widok ran, tych rzeczy zwykłych zresztą i codziennych na wojnie. Moi panowie, wśród legionistów rany były rzeczą nieledwie codzienną, ale to pierwsze wrażenie, jakie odnosi się na widok rannych, jest niezmiernie silne, chociażby rany były nawet lekkie. Ta pierwsza krew, te pierwsze cierpienia rannego, pierwsza pomoc, ta chwila, gdy się widzi człowieka pokrwawionego i słyszy wokół strzały – ma w sobie coś niezwykłego. Pamiętam, gdy świeżo przybyły batalion przeprawiał się przez Wisłę, spotkałem wracających pierwszych rannych. Panowie, ja w twarzach rannych nie widziałem smutku, nie słyszałem jęku! Widziałem triumf i dumę, że są żołnierzami polskimi, że krew przelewają i tym swej służby żołnierskiej dowodzą. Pamiętam młodego chłopca, którego drasnęły w głowę trzy kule karabinu maszynowego. Szedł swobodnie, krwią zlany. Gdym go spytał: – Cóż to wam, chłopcze? – Odpowiedział wesoło i dumnie: – A w głowę mnie trafiło, głowa mocna, wytrzyma”.

To była ta siła duchowa odróżniająca Polaków od innych żołnierzy. Jak pisał w swoich wspomnieniach Juliusz Kaden-Bandrowski, lekarze w szpitalach austriackich od razu poznawali, kto Polak. To był ten, kto w szpitalu się nie dekował, nie szukał w nim ucieczki od wojny, lecz przeciwnie – jak najszybciej chciał wracać na front, a doktorowi udowodnić, że właściwie już mu nic nie dolega. Piłsudski na odczycie we Lwowie przytoczył też swoją rozmowę z Kossakiem o obrazie, który obecnie nosi tytuł „Legionista”, a wówczas funkcjonował jako „Wnuk tych spod Grochowa i Stoczka” (tak był opisany w katalogu wystawy krakowskiej z 1915 r.). Kossak opowiedział komendantowi, że namalował po prostu obrazek z życia wzięty. A Piłsudski tak to skomentował: „Zwróciłem specjalnie uwagę na wyraz twarzy młodego żołnierza z obrazu. Było w niej widoczne podobieństwo do wyrazu twarzy i oczu, jakie codziennie spotykałem u moich żołnierzy. Oczy niewinnego dziecka, młodzieńca, oczy, które życia nie znają. W tych oczach widoczny już był jednak zimny, stalowy odblask woli, stanowczości, decyzji – znamię przedwczesnego wydobycia z duszy wartości żołnierskiej”.

Dziedzictwo niezłomnych

Do odwagi, troski o ojczyznę, pamięci o wielkich Polakach dochodził niezwykły żołnierski humor – tomy całe można by napisać o Pogodzie Ducha legionów – oraz artystyczna wrażliwość. Przewinęło się zresztą przez Legiony wiele niezwykłych postaci, malarzy, dziennikarzy, pisarzy i poetów. Zjawisko legionowe rosło i nabrzmiewało polskością, stawało się jej mocnym kręgosłupem. Być może dlatego, gdy przyszedł kryzys przysięgowy i trzeba było – według wskazania Wodza – pójść za Polskę do więzienia, uczynili to bez wahania właściwie wszyscy żołnierze I Brygady.

Dla nas i naszych wnuków zostało piękne dziedzictwo tego legionowego ducha, Powstanie Piłsudczykowskie 1914–1918 dało Polsce prawdziwego, niezłomnego żołnierza, obrońcę Ojczyzny.

Komendant Józef Piłsudski taką postawił kropkę w swoim odczycie: „Legiony stworzyły w Polsce, odrodziły na nowo typ dobrego żołnierza. Ta zdobycz może w przyszłej historii stanowić będzie więcej niż te czy inne przewagi w tych czy innych bojach. Potrafiliśmy swoim wysiłkiem, swoim sercem, swoją wielką pracą i wolą dać Polsce nowy kulturalny nabytek – dać typ żołnierza polskiego. Powstawał jakby z mogiły dawny typ żołnierza powstańca, przymierającego głodem czasem, wędrującego borem, lasem, po ziemi ojczystej. Zapomniane, odpędzane, nieraz upiorne widmo lat ubiegłych na przekór światu, na przekór swoim, żyło, żyć pragnęło, życie dając Polsce”.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Łysiak
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo