To zdarzenie zaniepokoiło Amerykanów. Uzbrojony w nóż mężczyzna wtargnął na teren Białego Domu, siedziby prezydenta USA, i dopiero tam został zatrzymany przez Secret Service. Ochroniarze Baracka Obamy zaliczyli też niedawno inną wpadkę: do windy z prezydentem i agentami Secret Service bez żadnego problemu wszedł uzbrojony mężczyzna, który okazał się ochroniarzem w prywatnej firmie.
Po tych zdarzeniach politycy z dwu najważniejszych partii w USA nawoływali Pierson do odejścia. Szefowa Secret Service podjęła decyzję o dymisji, mówiąc, że poważnie nadwerężyła zaufanie Obamy i własnych podopiecznych.
W Polsce taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Gdy w 2010 r. w Smoleńsku zginął prezydent RP Lech Kaczyński, a także dowódcy wszystkich armii oraz przedstawiciele rządu i parlamentu, szefa BOR nie spotkały żadne problemy. Wręcz przeciwnie. Choć okazało się, że w chwili śmierci prezydenta na smoleńskim lotnisku nie było nawet żadnego funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu, 16 listopada 2010 r. minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, odznaczył szefa BOR, gen. Mariana Janickiego, Odznaką Honorową "Bene Merito" (Dobrej Zasługi) - zaszczytnym, honorowym wyróżnieniem przyznawanym przez MSZ za "działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej".
Niedługo później - 15 czerwca 2011 r. - prezydent RP Bronisław Komorowski awansował wiceszefa BOR Pawła Bielawnego na stopień generała brygady BOR, a 16 czerwca 2011 r., po Święcie Biura Ochrony Rządu, na stopień generała dywizji został awansowany gen. bryg. Marian Janicki.
