- Dzielę się doświadczeniem z naszymi ukraińskimi braćmi i siostrami w Kijowie. My, Gruzini znamy to aż za dobrze: setki rosyjskich czołgów, pojazdów opancerzonych i systemów GRAD przekraczających międzynarodową granicę i atakujących pobliskie wioski i miasta. A świat waha się i zastanawia, jak to nazwać. Cóż, to nie jest ani konflikt separatystyczny, ani zamach terrorystyczny i nie jest to „rosyjski kontratak” (kiedy Ukraińcy zaatakowali terytorium Rosji???). To jest inwazja. To jest wojna. Dlaczego społeczność międzynarodowa nie nazwie wrzeszcie rzeczy po imieniu? Myślę, że w naszym regionie dzieją się znacznie ważniejsze rzeczy, niż wylewanie wody z lodem na głowę (chodzi o modny ostatnio splash, Ice Bucket Challagne – przyp. red.). Los Ukrainy, Gruzji i wszystkich sąsiadów Rosji waży się teraz w Doniecku, Ługańsku, Mariupolu – napisał na Facebooku Micheil Saakaszwili.
Na informację o działaniach Rosji na terytorium Ukrainy zareagował już Waszyngton, podkreślając, że przypadki wtargnięcia rosyjskich wojsk na Ukrainę świadczą o prowadzeniu kontrofensywy na Ukrainie i braku transparentności działań Kremla. Władze USA wyraziły swoje zaniepokojenie w zwiazku z zaistniałą sytuacją.
Tymczasem ukraińskie media informują o rozpoczęciu przez Rosję ukrytej inwazji. Władze w Kijowie oskarżają Kreml o wysyłanie na Ukrainę uzbrojonych żołnierzy i przenoszenie konfliktu na nowe obszary kraju.
Już wczoraj informowaliśmy, że ciężar walk w Donbasie zdecydowanie przeniósł się na południe, na pogranicze obwodu donieckiego z rosyjskim obwodem rostowskim. Coraz więcej wskazuje na to, że atak na Nowoazowsk faktycznie otworzył nowy, drugi front. Zagrożone okrążeniem są bardzo duże siły ukraińskie, które wpadły w "kocioł".