19 września w Rzymie zostało zatrzymanych 20 polskich kibiców. Stało się to po zamieszkach przed meczem piłkarskiej Ligi Europejskiej Lazio Rzym - Legia Warszawa. Już następnego dnia zareagował szef polskiego rządu, ale nie stanął w obronie polskich obywateli, a... wezwał by ich zamknąć i zdzielić pałką.
- Kibole wzniecający burdy na stadionach, jak ostatnio w Rzymie podczas meczu Legii, nie zasługują na protekcję ze strony polityków, a wyłącznie na potępienie, karę, a kiedy trzeba - pałkę czy więzienie - rzucał gromy premier Donald Tusk. Ubolewał jednocześnie, że polska policja nie może się nimi zająć, gdyż są zagranicą: trudno, żeby polska policja, czy polskie państwo interweniowało poza granicami naszego kraju.
Dzisiaj widzieliśmy całkowicie odmienionego Donalda Tuska. Komentując zatrzymania rzymskich kibiców w Warszawie, przed meczem Legia-Lazio, pouczał media, że od tego są premierzy by bronić swoich kibiców.
- Wielu z nas premierów bywa w takiej sytuacji, kiedy musi się troszczyć o kibiców swojego kraju, kiedy wyjeżdżają za granicę, narozrabiają, a później trzeba rzeczywiście jakoś zadbać i o pomoc prawną, i o szybkie rozstrzygnięcie także procesów w tej kwestii - powiedział premier, zapewniając o swoim wsparciu. - W związku z tym zrobię wszystko co w mojej mocy, aby procedury przewidziane przez polskie prawo, one oczywiście będą przestrzegane, ale żeby były jak najmniej dotkliwe - dodał.
Skąd to się bierze, że Donald Tusk chętniej broni obywateli innego kraju, niż Polaków?