Z ustaleń dziennikarzy „GP" wynika, że na tymczasowe składowisko w Wiślince przez ponad 30 lat zrzucały swoje odpady Gdańskie Zakłady Nawozów Fosforowych „Fosfor” sp. z o.o. Dziś należą one do grupy Azoty, której większościowym udziałowcem jest skarb państwa.
„Na składowisku urosła olbrzymia błyszcząca hałda, wysoka na ponad 50 m i długa na ponad 1,5 km, widoczna z każdego wyższego punktu od Trójmiasta po Elbląg” – pisze Nikodem Rachoń..
Dr inż. Danuta Trokowicz, były pracownik Państwowego Instytutu Geologicznego, na podstawie przeprowadzonych jeszcze w latach 80. badań hałdy oszacowała, że na jedną tonę zalegających tam fosfogipsów przypada 25 g uranu. Podobne szacunki, na podstawie własnych badań, przedstawili w ubiegłym roku naukowcy z Wydziału Chemii Uniwersytetu Gdańskiego w publikacji „Radiochemiczne zanieczyszczenia strefy przy hałdzie w Wiślince”. Autorzy opracowania, prof. dr hab. Bogdan Skwarzec, dr Alicja Boryło oraz mgr Grzegorz Olszewski, oceniają stężenie uranu w hałdzie na 28 g na tonę odpadów.
Dziś w Wiślince zalega ok. 35 mln ton odpadów, więc łatwo oszacować, że może tam być nawet 875 ton trującego pierwiastka, wykorzystywanego do budowy bomby atomowej.
Dr Jerzy Jaśkowski, chirurg i pracownik naukowy Katedry Biofizyki z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, potwierdził te wyliczenia. – Nasze badania potwierdziły, że hałda fosfogipsów zawiera pierwiastki radioaktywne w ilości znacznie przewyższającej tło promieniowania - mówi rozmówca „Gazety Polskiej”.
Hałda w Wiślince – to opinia naukowców – jest głównym czynnikiem rakotwórczym na Pomorzu. Wskaźnik umieralności na raka wciąż tu rośnie, a i tak od lat jest jednym z najwyższych w Polsce. Dr Jaśkowski wyjaśnia, że od 20 lat dysponuje niezbitymi dowodami na szkodliwość składowiska i jego związek ze wzrostem zachorowalności na raka.
„Dowodzi tego niezbicie analiza umieralności i kart zgonów mieszkańców okolic hałdy. O ile w latach 70. procent zgonów nowotworowych w stosunku do wszystkich zgonów wynosił tam jedynie 11 proc., o tyle w latach 90. było to już prawie 50 proc., a więc niemal co drugi zgon w tamtej okolicy spowodowany był nowotworem”. Do dziś nie ma żadnych prac naukowych podważających wyniki ustalone przez zespół dr. Jaśkowskiego. Mimo to wciąż są one ignorowane zarówno przez zakład, jak i urzędników.
Instytucją, która ma czuwać nad przestrzeganiem przepisów ochrony środowiska przez przedsiębiorców, jest Inspektorat Ochrony Środowiska. To jego przedstawiciele prowadzić mają badania stanu środowiska i poddawać go ocenie. Teresa Obuchowska, rzecznik prasowy wojewódzkiego oddziału inspektoratu (WIOŚ), któremu podlega Wiślinka, w odpowiedzi na nasze pytanie o komentarz do opinii naukowców pisze: „Do WIOŚ nie wpłynęły żadne wyniki badań »niezależnych« badaczy”. Prezentowane na stronach inspektoratu raporty wykazują stężenia niebezpiecznych substancji w granicach normy lub nieznacznie je przekraczają.
Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta miasta Pawła Adamowicza, na nasze pytanie o stosunek ratusza do działalności Gdańskich Zakładów Nawozów Fosforowych odpisał nam lakonicznie, że „działalność prowadzona na hałdzie fosfogipsów w Wiślince nie podlega Prezydentowi Miasta Gdańska, ponieważ hałda nie jest zlokalizowana na terenie Gminy Miasta Gdańska”.
W ostatnich tygodniach kolejne niezależne badania – tym razem jedynie pod kątem związków fluorowych, jakie emituje hałda do Martwej Wisły i dalej do Morza Bałtyckiego – przeprowadzone zostały przez ekspertów rządu fińskiego, który w ramach prac Komisji Helsińskiej zażądał konfrontacji badań. Ich wynik był do przewidzenia. Choć próbki pobierali wspólnie pracownicy WIOŚ oraz ich koledzy z Finlandii, wyniki przeprowadzonych w obu krajach ekspertyz są całkowicie odmienne. Według WIOŚ przekroczenia norm są nieznaczne i niegroźne. Finowie zaś podają wartości emisji fluoru do wód Bałtyku pokrywające się z danymi trójmiejskich uczonych.
Cały tekst w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska"
Dr Jerzy Jaśkowski w dzisiejszej rozmowie z portalem niezalezna.pl przyznaje ze smutkiem, że nie spodziewa się stanowczych działań gdańskich urzędników, aby przynajmniej zminimalizować skutki działania hałdy.
- Chociażby poprzez zorganizowanie dzieciom miesięcznych kolonii w miejscowościach odległych od Gdańska około stu kilometrów. Sprawdziliśmy to i okazało się, że dzięki takiemu wyjazdowi poziom fluoru spada drastycznie. Nie są więc to ogromne koszty, gdy weźmie się pod uwagę skalę zagrożenia. Potrzebna jest tylko dobra wola urzędników. Niestety, z tym mam złe doświadczenia - mówi nam dr Jaśkowski.
