Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę

Banderstadt

Od kilku lat tzw. polityka wschodnia, wykoślawiona przez min. Radosława Sikorskiego, sprowadza się do tego, co można ująć słowami: „Nacjonalistom i faszystom z zachodniej Ukrainy kłaniamy się czapką do ziemi. A wszystkie ich wybryki pr

Od kilku lat tzw. polityka wschodnia, wykoślawiona przez min. Radosława Sikorskiego, sprowadza się do tego, co można ująć słowami: „Nacjonalistom i faszystom z zachodniej Ukrainy kłaniamy się czapką do ziemi. A wszystkie ich wybryki przemilczamy”. Skutek jest taki, że żaden urzędnik polskiego MSZ nie zaprotestował przeciwko niedawnej rekonstrukcji pod Brodami koło Tarnopola działań zbrodniczej SS Galizien. Żaden też nie zaprotestował przeciwko odbywającemu się co roku w Łucku na Wołyniu, w miejscu polskiego męczeństwa, faszystowskiemu festiwalowi „Banderstadt”. Nie zaprotestowali także ci publicyści z „Wyborczej”, którzy od lat wylewają wiadra pomyj na  Rodziny Kresowe, domagające się prawdy o ludobójstwie. Rok temu prasa ukraińska, relacjonując „Banderstadt”, odbywający się z okazji 70. rocznicy powstania UPA, pisała, że milicja zabroniła strzelania do portretów prezydenta Janukowycza. Zezwoliła jednak na celowanie do Stalina. A może teraz na festiwalu w Łucku będą ustawione portrety prezydenta Bronisława Komorowskiego, w które uczestnicy będą rzucali jajkami? Tak czy siak, milczenie MSZ jest zgodą na tego typu ekscesy.