26 czerwca 2013 r. w Kielcach pojawił się Janusz Palikot ze świtą. Z reguły ostatnie jego happeningi cieszą się mizernymi zainteresowaniem, ale tym razem pojawiła się spora grupa osób. Nie zamierzali jednak wspierać Palikota. Wręcz przeciwnie. Głośno i wyraźnie dali mu do zrozumienia, że jest niemile widziany w Kielcach. Słowa Palikota były zagłuszane śmiechem i skandowaniem m.in. hasła "Tylko idiota głosuje na Palikota". Do tych wydarzeń doszło wczesnym popołudniem, w centrum miasta, na placu Artystów, a brało w nich udział ok. 100 osób, wśród nich m.in. przedstawiciele Obozu Narodowo-Radykalnego, kibice Korony i Kongresu Nowej Prawicy.
Czujnymi policjantom z Kielc najwyraźniej zrobiło się żal Palikota, bo zaczęli legitymować ludzi, którzy wyśmiali posła z Biłgoraja. A dwa tygodnie później zrobiło się jeszcze zabawniej. Przewodnicząca regionalnej struktury Ruchu Palikota złożyła doniesienie o "uzasadnionym podejrzeniu popełniania na szkodę Janusza Palikota przestępstwa znieważenia funkcjonariusza publicznego w czasie i w związku z pełnieniem jego obowiązków służbowych, jako posła na Sejm”. Tego znanego z chamskich, nierzadko prostackich odzywek, wobec politycznych przeciwników.
Jest ciąg dalszy tej historii. Jak się dowiedział portal niezalezna.pl kilka (być może kilkanaście) osób protestujących 26 czerwca, otrzymało wezwania na przesłuchania w charakterze podejrzanych o czyn z art. 51 kodeksy wykroczeń, który brzmi: "Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny". Sprawę prowadzi Komisariat III policji w Kielcach. Niektórzy wezwani mają się stawić na początku przyszłego tygodnia.
Reporter portalu niezalezna.pl próbował dowiedzieć się skąd taka gorliwość policjantów w ściganiu uczestników tamtych wydarzeń. Podczas rozmowy z podkomisarzem Arkadiuszem Arciszewskim wielokrotnie i na różne sposoby zadawał dwa pytania. 1. Jakie zachowanie było wykroczeniem? 2. Czy tak samo - wysłaniem wezwań - potraktowano obie strony? Na żadne nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Zamiast tego podkomisarz Arciszewski ogłosił, że podejrzany nie musi się przyznawać się do winy. To prawdziwe zaskoczenie...