Miłośnik nazistów na listach Tuska » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent zawetował nowelizację Prawa farmaceutycznego dotyczącą tabletki "dzień po" - Kancelaria Prezydenta • • •

Tomasz Sakiewicz o nowej zimnej wojnie

Na naszych oczach zmienia się konfiguracja polityczna świata.

Na naszych oczach zmienia się konfiguracja polityczna świata. Nieszczęściem Polski był 11 września 2001 r., który nie tylko upokorzył Stany Zjednoczone, ale doprowadził do tego, że faktycznym sojusznikiem USA stała się Rosja. Polska zaangażowała się militarnie po stronie Waszyngtonu, ale Rosja mogła zaoferować o wiele więcej. I przynajmniej pozornie oferowała.

Wiele wskazuje jednak na to, że USA przeceniły rolę Al-Kaidy, a nie doceniły wzrostu potęgi Moskwy. Rosjanie w ciągu 10 lat odbudowali swoją armię i służby specjalne, przejęli kontrolę nad wytwarzaniem i zbytem węglowodorów pochodzących z Rosji i azjatyckich republik byłego ZSRS, wreszcie zaczęli odzyskiwać wpływy w państwach ościennych. Pomoc rosyjska dla USA w krajach islamskich definitywnie się kończy, a Rosja jest najważniejszym sojusznikiem reżimów w Iranie i Syrii.

Punkty zapalne

Amerykańskie ambicje na Kaukazie też zetknęły się z ostrą ripostą Moskwy. Faktycznie Gruzja jest sojusznikiem USA, a tymczasem część jej terytorium okupują wojska rosyjskie. Wszystko wskazuje na to, że Waszyngton, który powoli zaczyna traktować Gruzję jak Izrael Kaukazu, prawdopodobnie nie pozwoli na dostanie się tego państwa pod kontrolę Kremla. W rezultacie z jednej strony mamy potężne siły pancerne Rosji, a kilka kilometrów dalej gruzińską armię szkoloną i dozbrajaną przez USA. Z kolei w Syrii, gdzie oficjalnie toczy się wojna domowa, agencje donoszą o brytyjskich komandosach z jednej strony i rosyjskich ekspertach z drugiej. Kto, kiedy i do kogo strzela, być może nie dowiemy się nigdy. Iran, kolejna beczka prochu, uzbrajany niewątpliwie przez rosyjski potencjał militarny, wysyła wsparcie dla Syrii przeciwko ewentualnej „obcej”, czyli amerykańsko-brytyjskiej interwencji. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze w tym regionie potężne ambicje mocarstwowe Turcji, sojusznika USA. Mamy więc trzy potężne punkty zapalne z udziałem amerykańskiej i rosyjskiej armii oraz aliantów obydwu stron. Już samo to wystarczy, by stwierdzić ochłodzenie w stosunkach Moskwy z Waszyngtonem. Starcie ma jednak charakter dużo bardziej globalny.

Moskwa-Pekin

Rosja po upadku ZSRS nie była w stanie przeciwstawić się Stanom Zjednoczonym, więc jako potencjalny przeciwnik była raczej lekceważona. Putin zrobił jednak coś, co spowodowało nerwowość Waszyngtonu. Zaczął budować oś Moskwa-Pekin. To i tak ciągle za mało, by rzucić Amerykę na kolana, ale wystarczająco dużo, by ją rozzłościć. Należy pamiętać, że stałym elementem amerykańskiej polityki jest niedopuszczenie do sojuszów politycznych, które mogą zagrozić jej interesom. Rozerwanie porozumienia chińsko-rosyjskiego będzie zaś możliwe tylko wtedy, gdy jeden z partnerów popadnie w potężne kłopoty. Wiele wskazuje na to, że USA wybrało na czarną owcę właśnie Rosję. Trudno powiedzieć, czy oskarżenia Putina o to, że Amerykanie organizują prodemokratyczne demonstracje w Rosji zawierają choćby źdźbło prawdy. Na pewno jednak taką demokratyzację Waszyngton przywitałby z dużą radością. Już to wystarczy Putinowi, by potraktować Stany Zjednoczone jak wroga. To jednak nie koniec napięć w stosunkach między obydwoma mocarstwami.

Wojna ekonomiczna

Od kilkunastu lat Rosja buduje swoje państwo głównie na zyskach czerpanych z eksportu węglowodorów. Wydobycie to odbywa się za pomocą tradycyjnych, często mocno przestarzałych technik. Tymczasem USA stanęły na czele cywilizacyjnej krucjaty wytwarzania węglowodorów dzięki nowym, niedostępnym dla Rosji metodom. W rezultacie Gazprom musi coraz bardziej obniżać ceny gazu. Tradycyjna walka o bogate w zasoby źródła energii zaczyna się zamieniać w walkę o rynki zbytu. W tej chwili zbyt dużo wydobywa się na świecie gazu, by Gazprom mógł utrzymywać swoje imperialne ambicje. Tymczasem USA wprowadzają kolejne ultranowoczesne technologie eksploatacji gazu i ropy oraz innych źródeł energii pozyskiwanej z surowców zalegających pod ziemią. Zamiast energetycznego kryzysu czeka nas raczej kryzys wynikający z coraz większej podaży energii. O ile kryzys ten nie zaszkodzi USA, o tyle w najbliższej dekadzie może doprowadzić Rosję do bankructwa. Putin zdaje sobie z tego sprawę i próbuje stworzyć wokół Rosji kordon państw, które będą na zasadzie wasalnego podatku kupowały energię po zawyżonych cenach. Do potencjalnych płatników należy Białoruś, Ukraina, Polska i większość państw byłego Układu Warszawskiego. Oznacza to jednak daleką ingerencję w politykę niektórych krajów należących do NATO. Jeszcze bardziej konfliktogenne jest starcie ekonomiczne i polityczne z amerykańskim lobby energetycznym, które przymierza się do ekspansji w wymienionych krajach. Najbardziej widać to w wypadku Bułgarii, która zakazała prac nad wydobyciem gazu łupkowego, co spowodowało interwencję w tej sprawie amerykańskiej dyplomacji z Hillary Clinton na czele. Z kolei rosyjskie lobby w tym kraju wsparł osobiście Aleksiej Miller, szef Gazpromu.

Moskiewska przeszkoda

Przez lata dziewięćdziesiąte USA obawiały się dalszej destabilizacji Rosji. Z tego powodu Moskwie do niedawna wiele wybaczano. Obecnie USA zaczynają się obawiać silnego państwa Putina. Strach przed destabilizacją regionu już nie jest tak wielki. Państwa powstałe na gruzach byłego ZSRS lepiej funkcjonują bez Rosji niż z Rosją. Nie da się wykluczyć, że Moskwa w planach amerykańskich geopolityków zaczyna już być głównie przeszkodą. Jeżeli tak, to wchodzimy w okres większej awantury, w której Polska odegra niemałą rolę. Dynamika wydarzeń wkrótce może zaskoczyć niejednego obserwatora sceny politycznej.


 



 



Źródło:

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Sakiewicz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo