- W 2021 r,, jedno źródło, bardzo wysoko postawione, przekazało nam informacje, że ta wojna z migrantami powinna być wykorzystana w ten sposób, że kilka osób wchodzi na terytorium Polski, potem inicjuje strzelaninę w stronę pograniczników białoruskich, idzie odpowiedź, znów strzelanina, z tego ofiary śmiertelne, powstaje konflikt na granicy, Łukaszenka i Putin oskarżają Polskę, to sprawdzian dla NATO. (...) Taki scenariusz jest przygotowany i zatwierdzony, jednak pozostaje pytanie o rozkaz realizacji - powiedział w programie "W punkt" na antenie TV Republika Paweł Łatuszka, wiceprzewodniczący Gabinetu Przejściowego Białorusi
W piątek w rosyjskiej telewizji transmitowano przemówienie Władimira Putina ze spotkania Rady Bezpieczeństwa.
- Jeśli chodzi o polskich przywódców, to najpewniej chcą oni pod "natowskim parasolem" utworzyć jakąś koalicję i bezpośrednio włączyć się w konflikt na Ukrainie, aby następnie "oderwać" dla siebie szerszy kawałek, przywrócić sobie swoje – jak uważają – historyczne tereny: dzisiejszą zachodnią Ukrainę - mówił m.in. Putin. Stwierdził też, że "właśnie dzięki Związkowi Radzieckiemu, dzięki stanowisku Stalina Polska otrzymała znaczne tereny na Zachodzie, ziemie Niemiec".
- Jest właśnie tak: zachodnie terytorium obecnej Polski to podarunek Stalina dla Polaków. Czy nasi przyjaciele w Warszawie o tym zapomnieli? My przypomnimy - powiedział Putin. Na te słowa zareagowała strona polska. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wezwanie do MSZ w Warszawie ambasadora Federacji Rosyjskiej.
W niedzielę z Władimirem Putinem w Sankt Petersburgu spotkał się dyktator Białorusi, Aleksandr Łukaszenka, który przyniósł mapę mającą przedstawiać rzekomy przerzut wojsk polskich do granic tzw. państwa związkowego, czyli federację Rosji i Białorusi. Łukaszenka stwierdził, ze jedna z polskich brygad znajduje się ok. 40 km od Brześcia, a inna - ok. 100 km od Grodna.
Podczas tego spotkania, dyktator z Mińska powiedział również Putinowi o Wagnerowcach, którzy męczą go, by pozwolił im "iść na zachód", "na wycieczkę do Warszawy i Rzeszowa".
Kilka dni temu poinformowano, że w tym tygodniu mają odbywać się ćwiczenia z udziałem najemników z Grupy Wagnera na poligonie w Brześciu, tuż przy granicy z Polską.
Zdaniem Pawła Łatuszki, byłego ambasadora, a obecnie wiceprzewodniczącego Gabinetu Przejściowego Białorusi, Putin i Łukaszenka próbują nakreślić "bardzo negatywny" wizerunek Polski, która ich zdaniem jest przeszkodą w dążeniu do "porozumienia, zawarcia pokoju" w agresji Rosji na Ukrainę. Łatuszka podkreśla jednak, że dotychczas antypolska propaganda reżimu Łukaszenki nie oddziałuje na społeczeństwo białoruskie, które wciąż darzy dużą sympatią Polskę i Polaków. Zaznaczył, że sytuację może zmienić np. dokonanie prowokacji.
- Jest to jeden z celów Łukaszenki i Putina, by zorganizować prowokację, a potem oskarżyć, że winna jest Polska. Jeśli tak będą działać, to może mieć skutek w zmianie poglądów - ocenił w rozmowie z Katarzyną Gójską w programie "W punkt".
Były ambasador zaznaczył, że "zaproszenie" Wagnerowców na Białoruś to kolejna próba zastraszenia społeczeństwa, które negatywnie odbiera obecność najemników w kraju.
- Społeczeństwo postrzega to jako ryzyko powstania konfliktów. Przecież to osoby skazane, które wyszły z więzień, by walczyć przeciw Ukrainie i w jaki sposób będą zachowywali się na terytorium Białorusi, to jest znak zapytania. Z tego powodu mogą być konflikty również z milicją białoruską. Jeśli oni wejdą z bronią, to będzie rozłam w monopolu na stosowanie siły, przemocy w stosunku do społeczeństwa
Odnosząc się do spotkania Łukaszenka-Putin w Petersburgu, wiceszef gabinetu przejściowego ocenił, że na tej wizycie bardzo zależało białoruskiemu dyktatorowi.
- Podczas tego spotkania zależało Łukaszence na otrzymaniu sygnałów wsparcia od Putina, na załatwieniu problemu finansów. Walczył o to, żeby Putin sfinansował problemy gospodarcze Białorusi i sfinansował obecność Grupy Wagnera na Białorusi, bo Łukaszenka nie ma takich środków. Budżet Grupy Wagnera jest porównywalny z budżetem armii białoruskiej, Łukaszenka nie ma to środków, ale już ich zaprosił - powiedział.
- Ja nie wykluczałbym również sytuacji, że rozmawiali o prowokacjach na granicy z NATO, z Polską. Przypomina się historia z 2021 r,, jedno źródło, bardzo wysoko postawione, przekazało nam informacje, że ta wojna z migrantami powinna być wykorzystana w ten sposób, że kilka osób wchodzi na terytorium Polski, potem inicjuje strzelaninę w stronę pograniczników białoruskich, idzie odpowiedź, znów strzelanina, z tego ofiary śmiertelne, powstaje konflikt na granicy, Łukaszenka i Putin oskarżają Polskę, niby NATO powinno reagować na tę sytuację. To sprawdzian artykułu 5 statutu NATO. Możemy przewidywać, że nikt nie zareaguje, ale to spowoduje, że NATO będzie upokorzone, spowoduje to, że więcej pójdzie na obronność NATO na granice wschodnie, a mniej - na pomoc dla Ukrainy. Tu wchodzi również temat broni nuklearnej. Łukaszenka boi się takiego scenariusza i dlatego chciał rozmieścić broń nuklearną na terytorium Białorusi, by mieć taki parasol ochronny, tarczę dla niego, że nikt nie będzie atakował bronią konwencjonalną baz rosyjskich na terytorium Białorusi. Ja bym nie wykluczał, że taki scenariusz może być rozegrany
Według jego wiedzy, taki scenariusz jest przygotowany i zatwierdzony, jednak pozostaje pytanie o rozkaz realizacji.
- Wiemy, że teraz Wagnerowcy są na terytorium Białorusi, kto wie, czy nie będą przebrani i nie będą próbowali wejść razem z migrantami na teren Polski i potem sprowokować konflikt na granicy z wykorzystaniem broni i ofiarami śmiertelnymi, żeby przyciągnąć uwagę społeczeństwa, że tak naprawdę wojnę prowadzi NATO, że wszystkiemu winna jest Polska. (...) Wczoraj dotarła do nas informacja, że ta broń która była przygotowywana w 2021 r. leży i czeka na swój czas. To daje podstawy rozpatrywać nieciekawe scenariusze - wskazał gość TV Republika.