„W prawie międzynarodowym kraje byłego Związku Radzieckiego nie mają ważnego statusu, ponieważ nie ma umowy międzynarodowej, która urzeczywistniłaby ich status suwerennego kraju”
– powiedział Shaye. Z kolei odnosząc się do Krymu, bez wdawania się w szczegóły stwierdził, że był on "początkowo rosyjski".
Czas na dokształcenie?
W odpowiedzi na te słowa zareagowała m.in. Estonia. W rozmowie z portalem Delfi, szef tamtejszej dyplomacji powiedział, że "na dywanik" zostanie wezwany tamtejszy ambasador Chin. "W razie potrzeby damy mu krótką lekcję historii" - powiedział Margus Tsakhna.
Z kolei minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielus Landsbergis ocenił, że to właśnie podobne stanowiska Pekinu rzucają cień na relacje z państwami części Europy Wschodniej.
"Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, dlaczego kraje bałtyckie nie ufają Chinom, by „pośredniczyły w pokoju na Ukrainie”, oto chiński ambasador argumentujący, że Krym jest rosyjski, a granice naszych państw nie mają podstaw prawnych"
– napisał na Twitterze szef litewskiej dyplomacji.
https://t.co/3ZIkRx28J3 https://t.co/db5XilRhLa
— Gabrielius Landsbergis🇱🇹 (@GLandsbergis) April 22, 2023
Do sprawy odniósł się także m.in. ambasador Ukrainy we Francji Wadym Omelczenko. Zwrócił on uwagę, że wypowiedź chińskiego dyplomaty padła, "albo ze względu na problemy z geografią", albo wbrew stanowisku Pekinu.
Następnym razem dobrze będzie zapytać "czyj jest Władywostok?". Nie ma miejsca na niejasności. Krym to Ukraina. Imperium sowieckie już nie istnieje. Historia idzie do przodu.
– podkreślił.
Question test "A qui appartient la Crimée?" est révélatrice comme d’habitude.
— Vadym Omelchenko (@OmelchenkoVadym) April 22, 2023
La prochaine fois ça sera bien d’étendre "à qui appartient Vladivostok?".
Il n'y a pas de place pour l'ambiguïté. La Crimée c'est l'Ukraine.
L'empire soviétique n'existe plus. L'histoire avance.