Władze rosyjskich regionów walczą z żonami zmobilizowanych żołnierzy, które domagają się ich powrotu do domu – informują rosyjskie media niezależne, które ujawniły, że władze nie pozwalają na organizację mitingów i przestrzegają przed odpowiedzialnością za rzekomy „ekstremizm”.
W obwodzie kemerowskim do mieszkań kobiet, które w anonimowych czatach rozważały zorganizowanie mitingu, przyszła policja – pisze Meduza, powołując się na ustalenia projektu Ważnyje Istorii. Funkcjonariusze znaleźli kobiety, chociaż czaty były anonimowe, a ustalenia w sprawie mitingów – niewiążące, bo ostatecznie żony zmobilizowanych postanowiły nie zgłaszać wniosku o zgodę na demonstrację.
Policjanci ostrzegali przed odpowiedzialnością za udział w nieuzgodnionych z władzami mitingach i w niektórych przypadkach przeglądali zawartość telefonów. W Kraju Krasnojarskim policja dzwoni do żon zmobilizowanych i uprzedza je o odpowiedzialności za „ekstremizm”.
Jak wynika z ustaleń mediów, na celowniku władz znalazła się też grupa „Put domoj” (Droga do domu). To czat w Telegramie, w którym kontaktują się bliscy zmobilizowanych (w "częściowej mobilizacji" ogłoszonej we wrześniu ub. roku). Według Meduzy ma on ok. 11 tys. uczestników i istnieje od sierpnia br.
W czacie publikowano m.in. instrukcje, jak napisać pismo do Dumy, deputowanych, prezydenta w sprawie powrotu mężczyzn zmobilizowanych do walki na Ukrainie. W „manifeście” opublikowanym w kanale Put Domoj 12 listopada jego uczestnicy zadeklarowali poparcie dla „tego, kto przywróci nam naszych mężczyzn”.
Uczestniczki grupy zwróciły się do władz w kilku miastach o zgodę na mitingi, lecz jak dotąd odpowiedzi były odmowne. W Moskwie prośbę do władz skierowano 15 listopada. Celem akcji ma być „wsparcie zmobilizowanych, ustalenie terminów służby i demobilizacja tych, których powołano pod koniec września 2022 r.” „Informacji o odpowiedzi merostwa na razie nie było” – pisze Meduza.