Dar al-Ifta, największa egipska instytucja wydająca fatwy (opinie prawne obowiązujące muzułmanów) wydała komunikat ostrzegający wiernych przed oglądaniem tureckich seriali.
Pośród litanii skarg egipskich duchownych można przeczytać np., że „przeinaczają one fakty historyczne”, „rozsiewają propagandę” i „stanowią narzędzie tureckiego rządu w walce o wpływy w regionie”.
Mimo pojawiających się w tureckich serialach alkoholu, przemocy i zachodnich strojów, decyzję Dar al-Ifta należy odczytywać jako motywowaną politycznie, a nie religijnie
- podkreśla w rozmowie z PAP Antoni Jakubowski z Instytutu Boyma - "Relacje egipsko-tureckie pozostają niezwykle napięte od 2013 roku, gdy Ankara zaoferowała azyl członkom Bractwa Muzułmańskiego, islamistycznego ugrupowania uważanego przez władze w Kairze za ekstremistyczne" - mówi ekspert.
Sprawujący w Egipcie władzę od czasu zamachu stanu w 2013 r. prezydent Abd al-Fattah as-Sissi zakazał telewizji publicznej wyświetlania tureckich seriali w pierwszym roku swojej (przedłużającej się) prezydentury. Mimo to produkcje te pozostają w Egipcie (i wielu innych krajach Bliskiego Wschodu) niezwykle popularne.
Według analityków na popularność tę składają się m.in. bliskość kulturowa pomiędzy Turcją i innymi krajami muzułmańskimi regionu – takie jak podkreślanie wartości rodzinnych i roli honoru, przy jednoczesnym prezentowaniu liberalnych (dla wielu muzułmanów) postaw postaci, takich jak decydowanie przez kobiety o wyborze męża.
Egipcjanie prawdopodobnie długo będą jeszcze musieli oglądać tureckie seriale w internecie lub odbierając kanały z krajów sąsiednich. Lodowate relacje na linii Kair-Ankara, wynikające z m.in. z rozbieżnych interesów politycznych oznaczają również rywalizację na polu kultury – w tym kultury masowej.