Jak podawaliśmy wcześniej na portalu niezalezna.pl 68-letni Polak groził zdetonowaniem bomby.
Mężczyzna tłumaczy, że zrobił to, bo "słuchał poleceń Boga".
Polak nie był agresywny, lecz nie chciał opuścić maszyny dobrowolnie. – Nie zachowywał się agresywnie, ani nie stwarzał problemów, jednak nie chciał współpracować z funkcjonariuszami – tłumaczyła rzecznik prasowa policji.
Pasażerowie przypuszczają, że mężczyzna może być chory psychicznie. – Pilot poinformował nas, że mamy awarię (...) zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak, że jest pan, który pomimo uwag stewardes wstaje, chodzi po samolocie. Żona zwracała mu uwagę, jednak nie słuchał. Był bardzo impulsywny; nie był groźny, ale zaczepny. Opowiadał, że zwiedził cały świat. Pani, która siedziała obok niego mówiła, że on powiedział, że jeśli wylądujemy, to wyjdzie w kaftanie – relacjonowała.
Reklama