O Tomaszu Hajto wciąż jest głośno. Były reprezentant Polski niedawno opublikował autobiografię, a teraz w wywiadzie udzielonym portalowi "Interia.pl" zapowiada, że chciałby wrócić do pracy jako trener. Piłkarski komentator odgraża się również internetowym hejterom, którzy wypominają mu śmiertelny wypadek, który spowodował w 2007 roku w Łodzi.
Tomasz Hajto potrącił śmiertelnie na pasach 74-letnią kobietę. Były piłkarz, a obecnie ekspert telewizyjny został za ten wypadek skazany karą dwóch lat więzienia w zawieszeniu oraz grzywną i zakazem prowadzenia pojazdów przez rok. Jak sam mówi - pomimo tego wyroku - do dziś spotyka się z oskarżeniami, że nie poniósł żadnych konsekwencji tragicznego wypadku.
Wiadomości, które dostaję, przekraczają jakąkolwiek etykę. Czasami dostaję na instagramie wiadomości nawet od dzieci w wieku 12, 13 i 14 lat. Są żenujące i poniżej jakiegokolwiek poziomu. Negatywny przekaz na temat mojej jest tak wielki, że na jednym ze strajków kobiet w Warszawie pewna pani miała plakat, który odnosił się do mnie. Kompletnie tego nie rozumiem. Granica została totalnie przekroczona i dotyka także mojego dziecka. Działam już z moim prawnikiem i na pewno tego tak nie zostawię. Niektórzy ludzie uważają, że można wszystko napisać i powiedzieć nie sprawdzając faktów
- Hajto skarży się na hejterów.
Były trener Jagiellonii Białystok i GKS-u Tychy przyznał również, że chętnie wróciłby do pracy szkoleniowej. Jednak nie w Polsce, bo "na polskim rynku ciężko jest pracować".
Na zachodzie byłoby większe wyzwanie i przede wszystkim jakiś perspektywiczny, długofalowy plan. Nie kryję, że chodzi o Niemcy, znam tamtejszy język, ludzie do dziś mnie tam pamiętają i szanują. Propozycję z zagranicy na pewno rozważę
- dodał Hajto.