Łukasz Piszczek zdobył gola dającego nam zwycięstwo z Czarnogórą. Z obrońcą reprezentacji Polski udało się w Podgoricy porozmawiać reporterowi "Gazety Polskiej Codziennie".
To był pierwszy gol Piszczka w reprezentacji od dokładnie czterech lat. Poprzednio obrońca trafił - też 26 marca! - w wygranym 5:0 meczu z San Marino. W rozmowie z "GPC" piłkarz przyznaje, że bardziej dłużyło mu się bez gola w klubie, bo przecież reprezentacja gra dużo rzadziej, ale że faktycznie zapomniał, jak smakuje bramka zdobyta w meczu reprezentacji.
"Bardzo mnie to cieszy, że przełamanie przyszło w takim właśnie momencie. Wiedzieliśmy, że to bardzo ważny mecz dla układu naszej grupy. Pamiętamy jednak, że to jeszcze nie koniec. To tylko kolejny krok, jeszcze kilka ich nas czeka. Obyśmy grali tak dalej, a na pewno pojedziemy do Rosji" - mówi.
Akcja, po której padł zwycięski gol, była bardzo efektowna. Piszczek tak opisuje tę sytuację:
Dostałem fajne podanie od Piotrka Zielińskiego, zauważyłem, że bramkarz wychodzi, i jedno, co miałem w głowie, to go przerzucić. Dobrze, że tak się to skończyło, bo wcześniej zmarnowaliśmy kilka sytuacji. Cieszę się, że Piotrek mnie zauważył, kiedy podłączałem się do akcji ofensywnej. Wpadło, wygraliśmy.
Takich eliminacji reprezentanci Polski jeszcze nie przeżywali.
Gdy Polska walczyła o Euro 2016, na półmetku eliminacji miała dużo gorszy bilans niż cztery wygrane i jeden remis w obecnych kwalifikacjach.
- Nie patrzymy na to w ten sposób, nie porównujemy ze sobą eliminacji. Wychodzimy na boisko i chcemy wszystko wygrywać - twierdzi Piszczek.
Całość wywiadu z Łukaszem Piszczkiem w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#piłka nożna #Łukasz Piszczek
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Oliwa