Phoenix Suns pokonali na wyjeździe Los Angeles Clippers 84:80 w sobotnim meczu finału Konferencji Zachodniej NBA. Koszykarze obu ekip razili nieskutecznością, ale wojnę nerwów lepiej wytrzymał zespół z Arizony. W rywalizacji do czterech zwycięstw "Słońca" prowadzą już 3-1.
To był mecz, w którym obie ekipy raziły nieskutecznością. Clippers trafili 32,5 proc. rzutów z gry, a Suns niewiele więcej - 36 proc.vGoście mieli dobrą pierwszą połowę, po której prowadzili 50:36. Później jednak, w obliczu strzeleckiej niemocy, w pełni koncentrowali się na obronie.
Clippers zdołali przebudzić się w trzeciej częściej gry. Zmniejszyli stratę do zaledwie trzech punktów, ale na więcej nie było ich stać. W ostatniej kwarcie znów pudłowali.
12 razy mieliśmy okazję, aby objąć prowadzenie, ale nie daliśmy rady. Piłka po prostu nie chciała wpaść do kosza
- powiedział trener Clippers Tyronn Lue.
W ostatnich pięciu minutach Suns trafili tylko jeden rzut z gry. Minimalną przewagę udało im się utrzymać dzięki skutecznie wykonywanym rzutom wolnym.
To był szalony, pełen emocji mecz
- powiedział Chris Paul. Rozgrywający Suns przypieczętował wygraną swojej ekipy na 1,3 s przed końcem.
W takich chwilach możesz polegać tylko na grze w obronie i psychicznej odporności
- podkreślił trener "Słońc" Monty Williams.
W jego zespole najlepszy był Devin Booker, który zdobył 25 punktów. Deandre Ayton dołożył 19 pkt, 22 zbiórki i cztery bloki. Wśród pokonanych na wyróżnienie zasługuje Paul George - 23 pkt i 16 zbiórek.
Kolejny mecz odbędzie się w poniedziałek w Phoenix. Suns mogą wówczas wywalczyć pierwszy od 1993 roku awans do wielkiego finału. Mistrzostwa NBA ta drużyna nigdy nie zdobyła. W finale Konferencji Wschodniej Atlanta Hawks remisuje z Milwaukee Bucks 1-1.