W czwartek były ambasador RP przy NATO Tomasz Szatkowski poinformował, że po roku postępowania Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego odebrała mu dostęp do informacji niejawnych. Co ciekawe o decyzji podległych premierowi służb nie dowiedział przewidzianą drogą prawną, a... od dziennikarzy portalu TVN24.
Dzisiaj o szczegółach całej sprawy Szatkowski mówił na antenie TV Republika.
- Po raz kolejny o ruchach służb w moich sprawach dowiaduję się z mediów, od dziennikarzy konkretnej stacji, w tym przypadku portalu TVN24. Świadczy to o rutynowym, bezprawnym działaniu samego sektora służb, bo to oczywiste złamanie prawa. Tego typu informacje są zastrzeżone, one powinny trafić najpierw do mnie - ja do tej pory tych informacji nie otrzymałem. Ta historia musiała się w ten sposób skończyć, tylko wdaje mi się, że spychano tę decyzję, bo nie było prawdopodobnie ochotników, by się pod tym podpisać
- powiedział.
Atak Tuska na ambasadora
Były ambasador przypomniał, że zdecydowało o tym kilka powodów. Przypomniał, że rok temu został zaatakowany "w bezprecedensowy sposób" przez szefa rządu, Donalda Tuska.
- Stworzył w Sejmie wrażenie, że ja jestem czyimś szpiegiem, że jestem może postacią skorumpowaną - padły najcięższe oskarżenia. Przypomina to trochę atmosferę, jak z występu pana premiera w ostatnim tygodniu kampanii prezydenckiej, ten sam typ rozedrgania. Ja miałem okazję przypadkowych rozmów z politykami tej koalicji, w samolocie, w Sejmie, na konferencjach i każda osoba, z którą miałem okazję rozmawiać, nie miała wątpliwości, że są to polityczne działania i wielu z nich się dziwiło, że to jest jednak krok za daleko - stwierdził Szatkowski.
Gdzie należy szukać początku ofensywy Tuska wobec Szatkowskiego?
- Wracając z Waszyngtonu ze spotkania, które było inicjatywą amerykańską, czyli wspólny wyjazd premiera i prezydenta, żeby upamiętnić 25-lecie Polski w NATO, Donald Tusk chciał pokazać swojej bazie politycznej, że mimo tego, że Amerykanie zmuszają go do wspólnego działania z prezydentem, to nie będzie porozumienia z drugą stroną w tych najważniejszych sprawach dla Polski. Stąd ruszyły przygotowania do czystki ambasadorów, największej, bezprawnej, bez zgody prezydenta. Ja byłem na szczycie tej listy, bo byłem chociażby wiceministrem obrony w poprzednich rządach. To był zasadniczy powód, ocena mojej pracy nie miała szczególnego znaczenia, bo ja nawet od obecnego rządu dostałem najwyższą ocenę za pracę placówki. (...) Było to zapotrzebowanie wyłącznie polityczne
- mówił były ambasador.
Zaznaczył, że "ze wsparciem prezydenta i jednego z ministrów obecnego rządu" wystartował w konkursie na jednego z wiceszefów NATO i "były realne szanse, żebym ja takie stanowisko objął".
- Zablokowano to, Tusk sam powiedział to w Sejmie, że podjął działania, by zablokować to. Tym bardziej, znalazły się kolejne powody, by zrobić ze mnie czarną postać. Gdybym wygrał ten konkurs, to zamiast cieszyć się, że Polska ma okazję, by jeszcze bardziej kształtować politykę Sojuszu, jak rozumiem, była obawa, że to pokaże, ze byli jacyś kompetentni ludzie po drugiej stronie - to było ważniejsze z tej perspektywy - ocenił Tomasz Szatkowski.
Jak przekręcono sprawę zarzutów
Przyznał, że w 2018 r. sam poprosił służby o zweryfikowanie - "szurskiego" - donosu, który się pojawił przeciwko niemu,
- Chciałem, żeby była jasność, że jestem przejrzysty, że nie ma żadnych wątpliwości. Służby zweryfikowały to, to było uciążliwe postępowanie, dostałem pismo, że wszystko jest jasne. Potem kolejna służba potwierdziła te ustalenia, wydano mi poświadczenie bezpieczeństwa. Premier i podległe mu służby postanowiły, ze przekręcą całkowicie tą sytuację - nie powiedział, że była sprawa, że sam poprosiłem o weryfikację - powiedział: "stawiano zarzuty". Jakaś niepoważna osoba postawiła zarzuty, na które ja poprosiłem o weryfikację, służby to zweryfikowały, ale Donald Tusk uznał to za tak "poważne", że postanowił w zmanipulowany sposób przedstawić do Sejmowi
- dodał.
O odwołaniu ze stanowiska ambasadora RP przy NATO Szatkowski mówi, że "to kompromitacja".
- Odwołano mnie ze stanowiska bez zgody prezydenta i przed szczytem NATO. Miałem wiele sygnałów od kierowników placówek przy NATO, od zastępcy sekretarza generalnego, który podczas szczytu rozmawiał z ministrami tego rządu o tym, co wyrabiają. Nikt tego nie tłumaczył - stwierdził.
Podkreślił, że o wszystkich działaniach w tej sprawie decyduje osobiście Donald Tusk.
- Wielu z tych ludzi zachowywałoby się bardziej racjonalnie, gdyby nie to, że jest nakierowanych na taką dynamikę przez szefa rządu - dodał Tomasz Szatkowski.
Określił politykę obecnego rządu polityką "w oblężonym bunkrze".
Skarga... do premiera i WSA
Zaznaczył, że najpierw musi oficjalnie otrzymać decyzję o cofnięciu dostępu do informacji niejawnych, a potem zapowiedział jej zaskarżenie.
- Potem muszę zaskarżyć ją do premiera, to jest formalność, a na koniec do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Mam nadzieję, że tak jak w przypadku prof. Sławomira Cenckiewicza, a także w wielu sytuacjach, o których słyszałem dot. cofnięcia poświadczenia bezpieczeństwa, wyrok będzie taki sam. Nie chcę z siebie robić męczennika, ale padły skandaliczne oskarżenia. Ja będę dochodził sprawiedliwości i bronił swojego dobrego imienia. Nie toczy się przeciwko mnie żadne postępowanie. Toczy się jedno z mojego zawiadomienia, bo prokuratura musiała wszcząć śledztwo ws. zmanipulowanych materiałów pochodzących ze służb przeciwko mnie, ale i samych służb
- powiedział były ambasador RP przy NATO.