W sobotę, w pierwszą rocznicę śmierci 15-latek w pożarze escape roomu, w kościele św. Kazimierza odprawiona została msza św. w ich intencji. "Choć jest i będzie inaczej, to jednak przyjaźń z dziewczynkami, a nawet miłość do nich, ona ustać nie może" – mówił ks. Wojciech Pawlak.
W kościele św. Kazimierza w Koszalinie w sobotę wieczorem odprawiona została msza św. w intencji Julii, Amelii, Karoliny, Wiktorii i Małgosi - 15-latek, które rok temu zginęły w pożarze w escape roomie. Mszę celebrował ks. Wojciech Pawlak, który uczył religii w klasie gimnazjum, której uczennicami były zmarłe dziewczęta.
Ks. Pawlak w homilii przytoczył podarowany mu cytat o przyjaźni, którego słowa brzmią: „to takie piękne, kiedy przyjaźń, jak róża kwitnie, to takie niezwykłe, kiedy przyjaźń łączy na zawsze”.
Zaznaczył, że rok, który minął od śmierci dziewcząt, jest dobrym momentem, żeby się „na nowo zmierzyć z tą sytuacją, która jest inna od roku i inna będzie”.
- Będzie nam się żyło inaczej, niestety nie wrócimy tego jak było, ale to inaczej może być też wyjątkowe
– mówił ks. Pawlak, podkreślając wagę miłości.
-Ta nigdy nie ustaje, jest silniejsza od śmierci. To droga, którą trzeba nam odkrywać. Choć jest i będzie inaczej, to jednak przyjaźń z dziewczynkami, a nawet miłość do nich, ona ustać nie może
– zaznaczył.
Tu ks. Pawlak podał przykład kolegów i koleżanek z klasy zmarłych dziewcząt, którzy w rocznicę ich śmierci spotkali się przy ich grobach, modląc się i zapalając znicze.
- Przyjaźń, miłość pozostała, choć przeżywana inaczej
– mówił.
W jego ocenie, jakąś formą przyjaźni na zawsze „będziemy połączeni z dziewczynkami”.
- Myślę sobie, że te chwile, które nam przyszło przed rokiem przeżywać, niejedną przyjaźń stworzyły. Bo przecież prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Piękna przyjaźń, która jak róża kwitnie, może być tą przeżywaną z Jezusem. Może to być przyjaźń na zawsze. Oby tak było. Bardzo jej potrzebujemy, tej, która łączy nas mniej lub bardziej z Jezusem, która nas mniej lub bardziej łączy z dziewczynkami
– mówił w homilii ks. Pawlak.
Powiedział, że po roku żałoba w jakimś sensie się kończy, można próbować, o ile to już jest możliwe, zamknąć „etap trudu i cierpienia w sobie i zobaczyć, że miłość trwała będzie, choć inaczej”.
- I tego inaczej trzeba się teraz bardzo świadomie uczyć
– zaznaczył w homilii.
Do tragicznego pożaru w escape roomie "To Nie Pokój" w Koszalinie doszło 4 stycznia 2019 roku po godz. 17. Zginęło w nim pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy III "d" Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Według wstępnych ustaleń prokuratury, przyczyną pożaru był ulatniający się z butli gaz (butle zasilały piecyki w budynku). Ogień miał uniemożliwić 25-letniemu wówczas Radosławowi D., pracownikowi escape roomu, dotarcie do nastolatek. Mężczyzna został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym.
W sobotę wieczorem przed miejscem tragedii mieszkańcy Koszalina zapalali znicze.
6 stycznia ubiegłego roku organizator escape roomu 28-letni Miłosz S. usłyszał zarzuty, a następnego dnia decyzją Sądu Rejonowego w Koszalinie został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Potem sąd kilkakrotnie przedłużał mu areszt; ostatnio został mu on przedłużony do 30 marca 2020 r.
Miłosz S. jest podejrzany o umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu nastolatek. Czyn ten jest zagrożony karą do 8 lat więzienia. Takie same zarzuty usłyszały w październiku jeszcze trzy osoby: Małgorzata W. – babcia organizatora escape roomu, która rejestrowała działalność., Beata W. – matka podejrzanego, która współprowadziła działalność, i Radosław D. – pracownik escape roomu.
Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Koszalinie.