Pod koniec września ubiegłego roku jeden z "przywódców duchowych" antypisowskiej opozycji, Marcin Matczak zamieścił w mediach społecznościowych skandaliczny wpis, w którym straszył córkę swojego oponenta bliżej nieokreślonymi konsekwencjami na uczelni, na której ona studiuje. Pogróżki profesora Matczaka wywołały skandal, lecz nie doszło do wyciągnięcia wobec niego żadnych poważnych konsekwencji. Na skandaliczne zachowanie radcy prawnego Matczaka zareagował jednak resort sprawiedliwości, który polecił wszczęcie dochodzenia dyscyplinarnego. Fakt ten wywołał burzę w środowisku "totalnej opozycji", które ze skandalisty próbują uczynić charyzmatycznego i niebezpiecznego dla władzy obrońcę demokracji.
"Kiedyś mówiłeś że twoja córka idzie na prawo do Wrocławia, prawda? Wyślę ten twój defekacyjny tekst moim kolegom z Wydziału i poproszę, żeby go omówili na zajęciach w Jej grupie jako przykład mowy nienawiści. Zobaczymy, jak będziesz piszczał, jak wróci do domu"
- pisał na Twitterze Marcin Matczak.
Skandaliczny wpis profesora nie wzbudził większych wątpliwości u rzecznika dyscyplinarnego Okręgowej Izby Radców Prawnych, który odmówił wszczęcia postępowania w tej sprawie.
Stwierdzono wprawdzie, że zachowanie Matczaka stanowiło przewinienie dyscyplinarne, ale z uwagi na jego dotychczasową niekaralność dyscyplinarną i list z przeprosinami do córki Wielguckiego, za wystarczającą formę dyscyplinującą uznano ostrzeżenie udzielone przez dziekana Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie.
Na skandaliczne zachowanie radcy prawnego Matczaka zareagował jednak resort sprawiedliwości, który polecił wszczęcie dochodzenia dyscyplinarnego ze względu m.in. na brak dbałości o godność zawodu radcy prawnego w życiu publicznym i prywatnym.
"W toku postępowania wyjaśniającego dokonano ustaleń faktycznych pozwalających na zastosowanie właściwej kwalifikacji prawnej zachowania radcy prawnego Marcina Matczaka. Niemniej jednak, zdaniem Ministra Sprawiedliwości, udzielenie radcy prawnemu Marcinowi Matczakowi ostrzeżenia dziekańskiego nie pozwoli mu odczuć w sposób wystarczający negatywnych konsekwencji swojego zachowania"
- napisano w uzasadnieniu decyzji MS.
Jak dodano "Marcin Matczak z pełną świadomością formułował w przestrzeni publicznej wypowiedzi obelżywe i obraźliwe, wiedząc, że działanie takie jest nie do pogodzenia z wymaganą od radcy prawnego uczciwością i etyką zawodową"
Na decyzję resortu sprawiedliwości natychmiast zareagowali obrońcy kontrowersyjnego profesora, publikując w mediach społecznościowych dramatyczne komentarze. Jeden z najbardziej kuriozalnych tekstów zamieścił wicenaczelny "Gazety Wyborczej" Jarosław Kurski, który scharakteryzował Matczaka jako charyzmatycznego i niebezpiecznego dla władzy obrońcę demokracji.
Atak na Marcina Matczaka @wsamraz dowodzi, że władza się go boi i uważa, że jest dla niej niebezpieczny. I słusznie uważa. Błyskotliwy, charyzmatyczny, odważny obrońca demokracji i państwa prawa. Ta dyscyplinarka, tylko go wzmocni. #muremzamatczakiem https://t.co/Kwp4hcNjml
— Jarosław Kurski (@JaroslawKurski) 2 stycznia 2019
"Plusem dodatnim" akcji poparcia dla radcy prawnego Matczaka jest ujawnienie przez lewicowo-liberalny "salon" poglądu, że tzw. "obrońcy demokracji" mogą obrażać, a nawet zastraszać dzieci swoich oponentów politycznych. A tak podobno walczą z mową nienawiści...
Pan redaktor szklankę wody wypije, zanim kolejną bzdurę o charyzmie pana o wdzięku i urodzie stachanowca z komunistycznych plakatów napisze.
— Ilona Darmach (@ilonadarmach) 2 stycznia 2019
Już jeden taki był co reprezentował sobą "konkret, fachowość, spokój i błyskotliwa inteligencję". I juz go nie ma.
— dariusz upi (@DariuszUpi) 2 stycznia 2019
LOL Pan @wsamraz koło błyskotliwości nie stał, a sugerowanie że koledzy zniszczą kogoś dziecko to poziom dna.
— Tomo (@hbkHodong) 2 stycznia 2019
Panie Jarosławie, przecież Pan Matczak walczy o Konstytucję a tam nie wyczytałem aby był konstytucyjnie umocowany ponad prawem.
— Andrzej Piecuch (@AndrzejPiecuch) 2 stycznia 2019
nie boi się go władza i nie atakują go za to ludzie a za to, że jest zwykłym chamem i prostakiem. Przy braku wiedzy wykorzystuje argumentum ad personam błyskotliwy obrońco charyzmatycznego profesora
— Maksymilian Paradys (@maksparadys) 2 stycznia 2019
a ja uważam że Matczak to słaby prawnik i bardzo mściwy człowiek skoro tak nikczemną groźbę ogłosił w internecie - gdyby był dobrym prawnikiem to przewidziałby skutki upublicznienia swojej nieopanowanej mściwości
— Lidia Kamińska (@LidiaKamik) 2 stycznia 2019