Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Kidawa-Błońska o spóźnionych alertach RCB. Jej rewelacje wstrząsnęły siecią! [WIDEO]

- Nie wiem, czy wcześniejsze, wysyłane w nocy, informacje, przyniosłyby takie skutki, że ten dom by ocalał. Bo na szczęście nikt nie zginął, jednak to było kilkanaście dronów, uszkodzenie jednego domu - wypaliła marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska na antenie radiowej Trójki na pytanie o spóźnione alerty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Chodzi o dom w miejscowości Wyryki, w województwie lubelskim, gdzie maszyna przebiła dach i spadła na drugie piętro budynku.

Co najmniej 20 rosyjskich dronów w nocy z wtorku na środę naruszyło polską przestrzeń powietrzną. Służby przekazały, że przynajmniej dwie maszyny zostały zestrzelone. 

Tymczasem okazało się, że komunikaty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa do Polaków mieszkających przy granicy z Ukrainą zostały wysłane kilka godzin po czasie, dopiero po godz. 7. Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Karolina Gałecka tłumaczyła, dlaczego podjęto taką decyzję, a jej słowa zszokowały nawet dziennikarzy obecnych na konferencji prasowej. Gałecka stwierdziła bowiem, że nie wysłano wcześniej alertów, żeby... nie straszyć obywateli.

- Ja sama, gdybym dostała takie ostrzeżenie, to pomyślałabym, że muszę pakować dzieci i uciekać z kraju

- dodała.

W podobnym tonie wypowiedziała się dziś marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska na antenie radiowej Trójki.

- Nie wiem, czy wcześniejsze, wysyłane w nocy, informacje, przyniosłyby takie skutki, że ten dom by ocalał. Bo na szczęście nikt nie zginął, jednak to było kilkanaście dronów, uszkodzenie jednego domu

- wypaliła. 

I dodała:

- Panika w takich sytuacjach przynosi jeszcze gorsze rezultaty niż zachowanie spokoju, a tu wszyscy zachowali spokój.

 

Przypomnijmy: jeden z dronów uderzył w dom mieszkalny w miejscowości Wyryki, w województwie lubelskim. Maszyna przebiła dach i spadła na drugie piętro budynku. Jak relacjonowali mieszkańcy zniszczonego domu rozmawiał:

- Byliśmy już obudzeni, byliśmy na dole domu. Słychać było taki głośny lot samolotu - przecież samoloty tu latają, dla mnie to nie było nowiną, ale to był bardzo głośny - i od razu raptowny huk. Mąż przez okno patrzy, leci blacha i mówi: "już nie mamy domu". Zdążyliśmy tylko wybiec na dwór z domu, patrzymy - wszystko leży.

Więcej w tekście: Wstrząsająca relacja poszkodowanych po nocnym nalocie dronów. Fundacja Republiki wesprze małżeństwo

 

 

Źródło: niezalezna.pl