Sellin zaznaczył, że cały mechanizm, to część europejskiej polityki "bez wyobraźni". Jego zdaniem, powoduje on, że migranci z krajów afrykańskich, czy azjatyckich dostają informację, że mimo tego, iż na przykład marzą o tym, zęby trafić do Niemczech, to może trafić do innego zamożnego kraju europejskiego. Co więcej, daje szanse na zmianę pobytu i okazję otrzymywania świadczeń socjalnych. Według niego, niestety największa partia opozycyjna tę propozycję poprze.
- Ja stawiam tezę, że jeśli Donald Tusk i jego partia wygrają wybory, to zgodzą się na wszystkie pomysły, które będą przychodzić z Berlina, czy Brukseli, nawet na ten pomysł: przymusowa relokacja, albo płacenie - stwierdził wiceminister kultury Jarosław Sellin. Dodał, że Platforma Obywatelska zgadzała się na przymusową relokację w 2015 roku, więc nie widzi powodu, "dlaczego nie mieliby się zgadzać teraz".
- Nawet im się wyrywa. Jeżeli takiego "Platformersa" trochę spontanicznie zapytać, w sposób zaskakujący: przyjmować, czy nie, to na przykład posłowi Łąckiemu, w jednej z telewizji się wyrwało: tak przyjmować, na razie kilka tysięcy, a potem zobaczymy - przypomniał Sellin. Polityk odniósł się w ten sposób do niedawnej wypowiedzi przedstawiciela Koalicji Obywatelskiej na antenie Polsat News.
Wiceszef resortu kultury wyjaśnił, że liczby w tym mechanizmie nie są istotne, ponieważ gdy da się w tej kwestii palec, to Komisja Europejska weźmie całą rękę. - To nie jest kwestia liczby, liczby mogą być na początku skromne i bezpieczne. Jeżeli mechanizm zostanie przyjęty, to to jest ta furtka, która się otwiera, później coraz bardziej rozszerza i rozszerza. Zaczniemy na siedmiu tysiącach, skończymy na setkach tysięcy, albo milionach - powiedział.
Zaznaczył, że Polska nie może zgodzić się na "mechanizm", dlatego właśnie w ten sposób skonstruowane zostało pytanie referendalne, które brzmi: "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?".