Jak ustalił „Dziennik Gazeta Prawna”, Główny Inspektorat Transportu Drogowego planuje wysłanie nad drogi dwóch śmigłowców z fotoradarami, potem kolejnych, a nie wykluczone, że do ścigania kierowców włączą się także dronów, czyli specjalne bezzałogowe samoloty. Zdaniem GITD godzinny przelot nad trasą z Warszawy do Krakowa – to co najmniej tysiąc zarejestrowanych wykroczeń, a co za tym idzie mandatów dla kierowców.
Na pomysłach GITD suchej nitki nie zostawia były minister transportu w rządzie PiS Jerzy Polaczek. Jego zdaniem Główny Inspektorat Transportu Drogowego wynaturzył się i dziś bezpieczeństwem transportu drogowego zajmuje się już tylko w niewielkim stopniu, natomiast stał się „gigantyczną maszynką do łupienia kierowców”.
Z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego otrzymaliśmy komunikat, z którego wynika, że Inspekcja Transportu Drogowego nie planuje wykorzystywać do nadzoru nad ruchem drogowym żadnych statków powietrznych.
GITD przyznaje, że na etapie projektowania centralnego systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym analizowano możliwość zastosowania wszelkich urządzeń stosowanych w tego rodzaju systemach w innych krajach, które są używane do wykrywania naruszeń przepisów ruchu drogowego polegających na niestosowaniu się do ograniczeń prędkości. W wyniku przeprowadzonej analizy uwarunkowań technicznych, prawnych i ekonomicznych okazało się jednak, że rozważana koncepcja zakupu statków powietrznych została odrzucona już na etapie wstępnym.
GITD wyjaśnia, że w skład systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym w Polsce wejdą stacjonarne urządzenia rejestrujące (fotoradary), urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości, rejestratory przejazdu na czerwonym świetle oraz urządzenia mobilne.