W serwisie internetowym „We the People” złożony został wniosek do administracji prezydenta USA. Idea serwisu polega na tym, że rząd USA obiecał zająć się petycjami, które w określonym czasie zdobędą poparcie min. 25 tys. osób. Gdy wszystkie warunki zostały spełnione i petycja dotycząca Smoleńska uzyskała odpowiednie poparcie społeczeństwa, okazało się, że Biały Dom nie wywiązał się ze swojej obietnicy.
Sygnatariusze petycji informują nas o e-mailach, które dostają z Białego Domu. Treść oświadczenia Phila Gordona asystenta sekretarza stanu, przedstawiciela Biura Spraw Europejskich i Euroazjatyckich jest szokująca. Poza kurtuazyjnymi zwrotami o łączeniu się w bólu i żalu z powodu „ofiar śmiertelnych, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii”, Biały Dom daje do zrozumienia, że nie zajmie się petycją.
Administracja Obamy stwierdza, że nie będzie ingerować w śledztwo smoleńskie i za wiarygodne oraz rzetelne uznaje wnioski z raportów Anodiny i Millera.
- W odpowiedzi na petycję, podkreślamy, że polskie i rosyjskie rządy przeprowadziły swoje własne śledztwa. Prowadząc śledztwa Polska i Rosja uzgodniły, że będą postępować zgodnie z załącznikiem do konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym (chicagowskiej), która określa normy i zalecane praktyki dla badania cywilnych wypadków lotniczych. Oba kraje opublikowały wyniki swoich badań, które są dostępne pod poniższymi linkami (w tym miejscu znajdują się linki odsyłające do raportu MAK oraz komisji Millera - przyp. red.) – czytamy w oświadczeniu przedstawiciela Białego Domu.

- To już kolejne doświadczenie dla Polaków i nauczka, że mogą w zasadzie liczyć tylko na siebie, a wszystko, co ws. Polski robią wielkie mocarstwa wynika jedynie z ich aktualnych korzyści. Amerykanie najwyraźniej nie chcą zaogniać sprawy z Rosją, więc przyjmują pozycję, która gwarantuje im zachowanie dobrych stosunków kosztem Polski - tłumaczy Andrzej Melak.
Prezentujemy jeden z maili wysyłanych do autorów petycji

Będziemy kontynuować temat!
Reklama