Po zakończeniu mszy św. w kościele św. Karola Boromeusza do jednego z uczestników nabożeństwa podszedł ubrany po cywilnemu funkcjonariusz policji.
- Zażądał, abym poszedł z nim. Nie wiedziałem o co chodzi, ani kim on jest. Dlatego odmówiłem – opowiadał nam nagabywany przez tajniaka mężczyzna.
Za czasów PRL tajne służby bardzo często pojawiały się na pogrzebach działaczy niepodległościowych, aby inwigilować opozycję. Naiwnie można było sądzić, że to smutna przeszłość. Do dzisiaj.
- Równolegle z konduktem pogrzebowym szła grupa tajniaków. To wyglądało jak drugi kondukt – mówi Niezależnej.pl Katarzyna Pawlak, dziennikarka „Gazety Polskiej Codziennej”, która próbowała się dowiedzieć kim są „smutni panowie”. – Najpierw nie chcieli się przyznać, że są policjantami, a później odsyłali nas do rzecznika.

- Nie chcieli powiedzieć w jakim celu pojawili się na cmentarzu i obserwują żałobników – dodaje Anita Czerwińska, szefowa Warszawskiego Klubu "Gazety Polskiej".
„Gazeta Polska Codziennie” dysponuje zdjęcia i nagraniami tajniaków.
- Jedna z kobiet protestowała przeciwko robieniu jej zdjęć, bo jak twierdziła, jest na cmentarzu prywatnie – opowiada A. Czerwińska.

Reklama