Fryderyk Wielki w swoim testamencie politycznym zalecał skubanie Polski „jak karczocha, listek po listku”. Tę myśl pruskiego króla najwyraźniej musiał przyswoić sobie Władimir Putin. Na razie w stosunku do Ukrainy. Faktyczna blokada Cieśniny Kerczeńskiej oznacza przecież, że Morze Azowskie staje się wewnętrznym akwenem rosyjskim.
Co więcej, ukraińskie tereny nad nim położone muszą obumrzeć, a w konsekwencji wpaść w ręce Rosji. Świat wydał wiele gromkich rezolucji, z których niewiele wynika, być może posunie się nawet do odwołania paru spotkań i kolacji z dzisiejszym imperatorem Rosji, ale nie łudźmy się, władca Kremla osiągnął wszystko, co chciał. Na dzisiaj! Bezsilność świata ma swoje źródła przede wszystkim w upadku etycznym i intelektualnym europejskich elit, zajętych intensywnym kręceniem się wokół własnego pępka, a Niemcy, jedyny silny podmiot w Europie, postanowiły walczyć o niemiecko-rosyjski deal gazowy do ostatniego żywego Ukraińca. Władimir Putin powinien więc podzielić się swoimi ostatnimi sukcesami z Angelą Merkel, bo to ona swoim postępowaniem wystosowała rosyjskiemu satrapie zaproszenie na papierze czerpanym do kolejnych anszlusów.