Szok i niedowierzanie – tak można w skrócie skomentować argumenty polityków Platformy Obywatelskiej krytykujących fuzję Orlenu z Lotosem. Twierdzą oni, że to wyprzedaż państwowego majątku, a za MOL, który ma kupić część stacji Lotosu, stoją faktycznie Rosjanie.
I jedno, i drugie to strzał kulą w płot. Opozycja po raz kolejny udowadnia, że wystawiła przeciwko rządowi Prawa i Sprawiedliwości lipną amunicję. Węgierski rząd ponad 10 lat temu pozbył się rosyjskiego koncernu z akcjonariatu MOL, co bardzo łatwo sprawdzić. Mało tego, długofalowa współpraca ze światowym gigantem naftowym Saudi Aramco, w zakresie m.in. dostaw ropy, oznacza wycięcie rosyjskiego surowca. Gdzie więc ta prorosyjskość, na którą wskazują Donald Tusk i członkowie Platformy? Może po prostu PO, która skompromitowała się wirtualnymi szejkami z Kataru przy nieudanej sprzedaży polskich stoczni, zazdrości, że rząd PiS ma prawdziwych realnych szejków z Arabii Saudyjskiej jako partnerów w strategicznym naftowym biznesie?