Najwyższa Izba Kontroli od kilku dni przekonywała, że dokonano na nią masowego ataku z wykorzystaniem Pegasusa. Mimo że sprawa już na pierwszy rzut oka wyglądała wątpliwie, zaczęły grzać ją niektóre media i politycy opozycji, grzmiąc wręcz o największym po 1989 r. skandalu w Polsce. Wydaje się, że nie jest to wielka afera, ale potencjalna kompromitacja NIK.
Jak na zaprawionych w boju kontrolerów ten „skandal” jest bardzo wątle udokumentowany i coraz bardziej sprowadza się do walki politycznej oraz obrony syna szefa Izby, którego działalność od kilku lat badają prokuratura i CBA. Potwierdzili to zresztą podczas konferencji przedstawiciele NIK. Przyznali, że nie mają przekonujących dowodów na użycie Pegasusa, ale tego nie wykluczają. Jednocześnie podejrzewają, że zainfekowane mogły zostać trzy (!) urządzenia, w tym telefon syna prezesa NIK, będącego jego społecznym doradcą. Podstawą jest m.in. opinia anonimowego zewnętrznego eksperta…