Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Piotr Wójcik,
29.11.2017 15:57

Socjalizm i konserwatywny egalitaryzm to nie to samo

Według części prawicowych komentatorów PiS prowadzi lewicową lub nawet socjalistyczną politykę gospodarczą. Jednak podobne rozwiązania wprowadzał w przeszłości niejeden prawicowy rząd w krajach Zachodu. A ideał równości promowany przez PiS czerpie z konserwatyzmu, a nie z idei lewicowych.

Silnemu w prawicowej publicystyce nurtowi wolnorynkowemu, który bywa określany także jako „wolnościowy”, coraz mniej po drodze z obecną ekipą rządzącą. Nurt ten reprezentowany jest nie tylko przez kilku czołowych publicystów w Polsce, ale też niezliczone fanpage’e mające nieraz po kilkadziesiąt tysięcy obserwujących, blogerów oraz popularnych komentatorów z portali społecznościowych.

Skutki myślenia życzeniowego

Środowiska te są ewidentnie zawiedzione kierunkiem prowadzonej polityki gospodarczej, wytykając władzy nadmierny w ich przekonaniu fiskalizm, zwiększanie roli państwa, wprowadzanie „rozbuchanego socjalu” oraz nieoglądanie się na interesy przedsiębiorców. „Patriotyzm i socjalizm” to popularne w tych kręgach rozwinięcie skróconej nazwy obecnej partii rządzącej. O ile 500+ było jeszcze dla nich do przełknięcia, o tyle kolejne posunięcia gospodarcze rządzących spotykają się z otwartą i coraz głośniejszą krytyką. A zakaz handlu w niedziele i zniesienie limitu składek ZUS spowodowały wręcz wściekłość niektórych prawicowych komentatorów.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że zawiedzione nadzieje „wolnościowców” to efekt zwyczajnego myślenia życzeniowego. PiS nigdy nie ukrywało, że zamierza prowadzić politykę etatystyczną oraz prosocjalną. Wśród obietnic wyborczych PiS próżno było szukać liberalnych rozwiązań, może poza obietnicą podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Finansowe wsparcie rodzin, obniżenie wieku emerytalnego oraz budowa mieszkań były czołowymi postulatami PiS‑u w zwycięskiej kampanii wyborczej. Nie było wśród nich obniżki podatków dla najbogatszych, prywatyzacji, dalszej deregulacji rynku pracy czy innych rozwiązań, którym „wolnościowcy” z pewnością by przyklasnęli.

Jednak także obecna diagnoza „wolnościowców” jest błędna. PiS nie jest partią socjalistyczną, a wprowadzane rozwiązania nie są z gruntu lewicowe. Mają one silne konserwatywne podstawy, a większość z nich na szeroką skalę wprowadzali konserwatyści na całym świecie.

Konserwatywny ideał równości

Wśród „wolnościowców” pokutuje przekonanie, że podejmowanie problemów sprawiedliwości społecznej oraz nierówności ekonomicznych powinno być zarezerwowane dla partii lewicowych. W końcu to one mają na sztandarach równość. Jednak lewicowy ideał równości jest zupełnie inny niż egalitaryzm konserwatywny. Lewica, przynajmniej ta współczesna, patrzy na problem równości przez pryzmat indywidualizmu. Państwo powinno stworzyć wszystkim obywatelom mniej więcej równe możliwości bytowania, by ci mogli swobodnie żyć w dowolnie wybrany przez siebie sposób. W jaki sposób będą sobie żyli, to już jest ich sprawa, społeczeństwu nic do tego. W tym spojrzeniu nie ma lepszych i gorszych stylów życia oraz niepożądanych społecznie modeli osobistego rozwoju. Na dalszy plan schodzi również wspólnota oraz jej interes. Równość jest dobra dlatego, że opłaca się poszczególnym jednostkom.

W konserwatywnym egalitaryzmie perspektywa jest zupełnie inna. Dbałość o sprawiedliwość społeczną oraz niskie rozwarstwienie są przede wszystkim zgodne z interesem społecznym. W interesie wspólnoty jest, by każdy obywatel, nawet z najbiedniejszego domu, miał możliwość rozwijania swoich talentów, gdyż na tym finalnie skorzysta cały kraj. Nierozwijane talenty to strata dla społeczeństwa, a duże rozwarstwienie ekonomiczne to realne zagrożenie, gdyż prowadzi do oligarchizacji. A oligarchizacja utrudnia osiąganie celów narodowych, ponieważ na pierwszy plan wybijają się cele najsilniejszych grup interesu. Konserwatywny ideał równości nie zakłada jednak, że wszystkie style życia są sobie równe. Dlatego stara się promować zachowania pożądane z punktu widzenia interesu wspólnoty, takie jak zawieranie małżeństw, posiadanie dzieci czy postawy patriotyczne. Oczywiście nie oznacza to, że inne style życia są piętnowane. Po prostu nie będą one mogły liczyć na pełne wsparcie państwa – przykładowo związki nieformalne nie będą się mogły wspólnie rozliczać z podatku, a dotacje publiczne trafią w pierwszej kolejności do organizacji pozarządowych akcentujących przywiązanie do ojczyzny.

Socjalista Churchill?

Oczywiście osiągnięcie wyżej zarysowanych celów musi się wiązać z aktywną polityką gospodarczą, tworzeniem programów społecznych oraz dbaniem o dochody państwa. Niskie rozwarstwienie można uzyskać tylko dzięki odpowiedniej polityce podatkowej oraz wzmacnianiu pozycji negocjacyjnej pracowników. Ideałem konserwatywnego egalitaryzmu kierowały się niemal wszystkie prawicowe rządy od zakończenia drugiej wojny światowej aż do lat 70. Był to czas ekspansji usług publicznych, polityki pełnego zatrudnienia, silnych związków zawodowych oraz wysokich podatków dla najbogatszych. Słynny plan Beveridge’a, który stał się podstawą powojennych instytucji państwa dobrobytu w Wielkiej Brytanii, wprowadził rząd Winstona Churchilla, którego o lewicowość nie podejrzewa chyba nawet Janusz Korwin-Mikke. Za rządów prezydenta USA republikanina Dwighta Eisenhowera wprowadzono niezwykle wysokie podatki dochodowe dla najbogatszych – najwyższa stawka wynosiła wtedy... 92 proc. Tak, to nie pomyłka drukarska, najbogatsi Amerykanie musieli oddawać niemal wszystko, co zarobili powyżej pewnego bardzo wysokiego oczywiście poziomu dochodów.

Nieco wcześniej, bo na początku XX w., do walki z korporacjami zabrał się inny prezydent USA, ikona konserwatyzmu Theodore Roosevelt. W wyniku rozpoczętej przez niego walki z trustami doprowadzono do podziału m.in. giganta Standard Oil. Za rządów innej ikony konserwatyzmu, ojca założyciela współczesnego Singapuru Lee Kuan Yewa, wprowadzono w tym azjatyckim kraju gigantyczny program mieszkaniowy. W jego wyniku do dziś w mieszkaniach wybudowanych przez państwo mieszka tam... 80 proc. społeczeństwa. Z państwowych przedsiębiorstw szeroko korzystały konserwatywne rządy Japonii czy Korei Południowej, np. państwowe banki były tam podstawą ich polityki przemysłowej, w której wyniku osiągnęły gigantyczny wzrost gospodarczy.

Błędy Żelaznej Damy

Dla „wolnościowców” wzorami konserwatyzmu nie są „Ike” Eisenhower czy Teddy Roosevelt. Wzorują się raczej na Ronaldzie Reaganie i Margaret Thatcher. Oczywiście trudno się dziwić przywiązaniu wielu naszych rodaków do tej dwójki polityków – w końcu są to niezwykle istotne dla Polski postacie, szczególnie Reaganowi wiele zawdzięczamy. Jednak nie należy zapominać, że ich wolnorynkowa polityka wewnętrzna doprowadziła w USA i Wielkiej Brytanii do zupełnie niekonserwatywnych efektów. Przykładowo w czasie rządów Thatcher odsetek rozwodów wzrósł trzykrotnie, a w czasie rządów Reagana „jedynie” o 30 proc. W samych latach 80. w Wielkiej Brytanii dwukrotnie wzrosła liczba dzieci pozamałżeńskich. Nic dziwnego, na polityce wolnorynkowej ograniczającej świadczenia społeczne oraz deregulującej rynek pracy zawsze cierpi w pierwszej kolejności instytucja rodziny. To w końcu rodziny z dziećmi najczęściej korzystają z usług publicznych, świadczeń na dzieci czy stabilnego zatrudnienia. Bez państwowego wsparcia single sobie poradzą. Najzamożniejsze rodziny też, ale takich nawet w najbogatszych krajach jest mniejszość.

Rozwiązania wprowadzane przez PiS nie są więc niczym niezwykłym dla partii konserwatywnej.

Aktywna polityka społeczna PiS ma konserwatywne cele, renacjonalizacja strategicznych przedsiębiorstw jest powszechnie spotykana w kapitalizmie, a zmniejszanie nierówności jest w interesie naszej wspólnoty politycznej. Oczywiście „wolnościowcom” może się ta polityka nie podobać, ale powinni wiedzieć, że z socjalizmem nie ma ona nic wspólnego.