Nie jest to wbrew pozorom wynalazek Donalda Tuska, co specjalnie nie dziwi, gdy się od lat obserwuje osiągnięcia tego tytana intelektu. A tak na marginesie wielkich wydarzeń politycznych następują i pomniejsze, lecz wbrew pozorom mocno z nimi powiązane. Idzie o spadanie, a niekiedy zrzucanie masek, które, zdawałoby się, na trwałe już przyrosły do ich nosicieli, skutecznie zniekształcając ich prawdziwe oblicza.
Skoro np. z pruskiej gęby spełzł dobrotliwy acz pełen wyższości wyraz przedstawiciela „mocarstwa moralnego”, to jakże by się to mogło nie odbić na jego wiernych knechtach? I nagle wilcze oczy zalśniły tak nienawistnie, że wielu dopiero teraz uwierzyło, iż ich właściciel szczerze a nie dla draki pisał: „polskość to nienormalność”. Tylko że nawet w tym nie był oryginalny, małpując wyrafinowane wybrzydzanie Gombrowicza.
A co z tą polityką miłości? Też ją zerżnął, tylko tym razem od drugiego patrona – prosto z Moskwy! Bo te cary i genseki to ludzkie paniska byli, tylko polscy poddani nie umieli tego docenić. 25 stycznia minęła niezauważona rocznica usunięcia z tronu Królestwa Polskiego przez zwołany po wybuchu Powstania Listopadowego Sejm rosyjskiego cara Mikołaja I. Okrutnie to dotknęło władcę, którego powszechnie znana dobrotliwość – szczególnie wobec Lachów, hardych i zdradliwych wedle Puszkina, naszego „przyjaciela Moskala” - zyskała mu przydomek „Pałkin”.
A jednak zaledwie w dwa lata po stłumieniu nierozumnego buntu niewdzięczników wykazał prawdziwą wielkoduszność, zezwalając wydać swym uczonym wiekopomny trud dowodzący, że ta podchorążacka młódź i ciemny lud, który ich wsparł w buncie, po prostu była otumaniona przez złych ludzi, którzy ich wykorzystali do własnych celów - „wichrzycieli i klechów”, po dzisiejszemu „pisiorów i mohery”.
Warto przypomnieć pełny tytuł owego wydanego w Moskwie w 1833 r. dzieła: „Historyczne dowody dawnej chęci Narodu Polskiego przyłączenia się do Rosji, wytworzone [ciekawe słowo, nieprawdaż? - J.L.] z autentycznych dokumentów Głównego Moskiewskiego Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych”.
No, podburzani przez katolickich wichrzycieli Polacy widać za słabo jeszcze znali rosyjski i znów się zbuntowali w 1863, więc trzeba im było polszczyznę ze szkół wyrugować całkowicie. To doświadczenie zaowocowało już w naszych czasach ustanowieniem przez Rosję w 2008 r. dla swych bojców medalu „Za przymuszenie Gruzji do pokoju”.
Bo jak się kocha naprawdę, to czasem trzeba i przymusić...
Ucz się, Donek, ucz!