Mimo upływu czterech miesięcy Sąd Okręgowy w Warszawie nie sporządził uzasadnienia kuriozalnych w mojej ocenie wyroków w sprawie Boniek–Nisztor i Boniek–„Codzienna”. W obydwu sprawach (prowadzonych łącznie) przyznał rację byłemu już prezesowi Polskiego Związku Piłki Nożnej, twierdząc, że wydźwięk (!) moich tekstów naruszył jego dobra osobiste.
Przy takiej interpretacji winny byłby autor KAŻDEGO tekstu śledczego ujawniającego nieprawidłowości czy praktyki budzące poważne wątpliwości. Problem w tym, że bez uzasadnienia nie możemy złożyć apelacji. Pozostaje nam więc cierpliwie czekać. Sprawa ma jednak też inny aspekt. Zbigniew Boniek obydwa procesy (jeszcze raz podkreślę – prowadzone łącznie!) sfinansował ze środków PZPN, opłacając faktury na ok. 380 tys. zł. Gdy sprawa wyszła na jaw, przekonywał, że nie ma w tym nic dziwnego. A jednak jest. Prokuratura sprawdza, czy tak ogromny rachunek nie był szkodą dla związku. Zarówno Boniek, jak i jego współpracownicy będą musieli się więc gęsto tłumaczyć…