Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

O winie narodów

Pojęcie winy zbiorowej jest kwestionowane przez etyków i dyskwalifikowane przez prawników, ale wbrew pozorom już nie przez moralność chrześcijańską. Trudno się nam jakoś opędzić od myśli, że za zbrodnie dokonane na Polakach podczas II Wojny Światowej czy w wyniku totalitarnych rządów komunistycznych nie odpowiadają jednak zbiorowo Niemcy i Rosjanie jako tacy, bo wszak masowo akceptowali owe zbrodnicze metody, masowo w nich uczestniczyli, do dziś korzystają z owoców zbrodni, a co najgorsze – nie mają z tego tytułu żadnych wyrzutów sumienia.

Ba, z wściekłością reagują na jakiekolwiek próby wymierzenia sprawiedliwości, od tak drobnych, jak odmowa wydania prawowitym właścicielom skradzionego dzwonu kościelnego i miliona innych zrabowanych cennych przedmiotów i bezcennych dzieł sztuki, po globalne wyparcie się win w chwili pojawienia się polskiego żądania rekompensaty.

Więc przypomnijmy sobie opowieść o zniszczeniu przez Boga do cna tonących w zatwardziałym grzechu mieszkańców Sodomy i Gomory – dobry Lot wytargował od Pana zbawienie dla gniazda rozpusty, jeśli znajdzie choćby 10 sprawiedliwych, ale i tylu się nie doliczył. Ja znam z pewnością więcej niż dziesięciu Rosjan nie tylko sprawiedliwych, uczciwych, ale wręcz szlachetnych i odważnie protestujących przeciw złu wyrządzanemu przez ich kraj, lecz to nie wystarczy jak na skalę dokonanych przezeń zbrodni; gdy idzie o Niemców – jeszcze gorzej, jakieś pojedyncze nazwiska.

Może więc to nie jest żaden przypadek, że te dwa narody mające na koncie najwięcej zbrodni ze wszystkich krajów europejskich z takim zrozumieniem odnoszą się do przewin tego drugiego – zresztą najczęściej wspólnika w tych lub innych zbrodniach własnych. To tak, jakby nie Lot miał oceniać sprawiedliwość mieszkańców Sodomy, a oni sami, jego nie biorąc pod uwagę, bo był „stronniczy”. Sami sobie przyznajmy status „mocarstwa moralnego” i z tej pozycji oskarżajmy ofiary niemieckiego i sowieckiego totalitaryzmu o brak obiektywizmu, czy wprost „rusofobię” lub „germanofobię”.
Tymczasem wielki psycholog-filozof Carl Gustav Jung, z dobrze znającej agresywnego sąsiada Szwajcarii, już 3 dni po podpisaniu przez III Rzeszę kapitulacji, 11 maja 1945 r. powiedział dziennikarzowi Peterowi Schmidowi z zurichskiego „Die Weltwoche”:

„Gdy szwajcarski dziennikarz spytał feldmarszałka von Klüchera o bestialstwa Niemców dokonane w Polsce, ten z oburzeniem wykrzyknął: >>Przepraszam, to nie Wehrmacht, to partia!<< - to świetny przykład na to, że dzielenie Niemców na przyzwoitych i podłych jest skrajnie naiwne. Wszyscy oni świadomie lub nieświadomie, aktywnie czy biernie odpowiadają za potworności; niczego o tym, co się działo, nie wiedzieli i zarazem – wiedzieli. Kwestia winy zbiorowej, która tak dręczy – i będzie dręczyć – polityków, nie ulega wątpliwości i jednym z najważniejszych zadań terapii jest zmuszenie Niemców przyznania się do swojej winy. (…) Tylko gdy pacjent rozumie i uznaje swoją winę, można zastosować leczenie indywidualne”.

Tu dodam nawiasem, że większość ze wspomnianych przyzwoitych Rosjan przecenia proces przepracowania win przez Niemców, których symbolem były Procesy Norymberskie. Oczywiście brak „Norymbergi” dla komunizmu jest hańbą i tragedią, ale jeśli idzie o całość zbrodni niemieckich, to jak my, Polacy, wiemy najlepiej, nigdy właściwie nie zostały rozliczone, a sprawców najczęściej jakoś nie dosięgła sprawiedliwość „oczyszczonych i demokratycznych” nowych Niemiec.

Jakie z tego wszystkiego wnioski? Ja wyciągam jeden praktyczny: im więcej Moskali się utłucze podczas wyzwalania okupowanych terytoriów Ukrainy, tym mniej będzie roboty z resztą, która pierwszego dnia po klęsce musi się dowiedzieć, że   w s z y s c y   r a z e m odpowiedzą za Buczę i to przez długie lata!

 



Źródło: niezalezna.pl

Jerzy Lubach