Rynsztok oskarżeń, chamskich żarcików i jadu Donald Tusk i jego towarzysze ozdabiają biało-czerwonym serduszkiem, które każdy z nich nosi na koszuli czy marynarce. To oczywiste wizerunkowe podpinanie się pod przekaz Prawa i Sprawiedliwości, które w tej kampanii posługuje się hasłem „Z miłości do Polski” i używa czerwonego serduszka jako znaku symbolizującego miłość do kraju. To także jeden z kolejnych zabiegów – między innymi po nakazie przynoszenia biało-czerwonych flag na spotkania z Tuskiem – który ma upodobniać partię POstkomuny do nurtu patriotycznego. Maskarada z serduszkami na ubraniach polityków tej formacji jest tym samym, co farsa z prezentowaniem stanowiska Tuska wobec nielegalnej migracji – tak samo prawdziwe jest to, że POstkomuna żarliwie miłuje Polskę, jak to, że z siłą równą tej „miłości” przeciwstawia się napływowi imigrantów. Ta kampania pokazuje, że oprócz grania emocjami partia Tuska występuje w sztucznych dla siebie rolach i sprawia tym niemały kłopot własnym propagandystom, którzy muszą tłumaczyć – jak funkcjonariusze medialni z „Wyborczej” czy TVN – że Tusk wcale nie jest ksenofobem i rasistą, gdy oskarża rząd o chęć przyjmowania pracowników z krajów islamskich. To taka gra – piszą między wierszami wyborcom POstkomuny i w tym wypadku zdarza im się mówić prawdę. Bo nic, co zapowiada lub co mówi dziś Tusk, nie jest prawdą – to rola, jaką ma przedstawiać na scenie kampanijnej. Za kulisami tej sceny – puszczają oko – mówi się „normalnie, europejsko”.
Potwierdzenie tego faktu przyszło szybko – zarówno w Sejmie, jak i w Senacie politycy PO domagają się przyjęcia uchwały zobowiązującej rząd do akceptacji „paktu migracyjnego” zaproponowanego przez Komisję Europejską. Paktu, który nakazuje państwom relokację nielegalnych imigrantów i który rzekomo „zwalnia” Polskę z tego obowiązku. To oczywiste kłamstwo – pakt umożliwia jedynie pod szeregiem warunków, jakie musi spełnić dane państwo, zwolnienie z płacenia kar za nieprzyjęcie imigrantów.
I jest to decyzja uznaniowa – może zapaść pozytywna, jak i negatywna. Widać więc wyraźnie, że Donald Tusk dostał być może zgodę przyjaciół politycznych z Niemiec do antyimigranckiej retoryki – ale nie do niepodporządkowania się decyzjom z Berlina i Brukseli.
Wróćmy na chwilę do tej drobnej rzeczy z kopiowaniem serduszka przez POstkomunę jako symboliki miłości do kraju. Ten drobiazg powinien dać do myślenia – uważam, że Platformie udawały się kampanie wyborcze wtedy, gdy miała podgląd w prace sztabu Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest wykluczone, że – przynajmniej co do oprawy wizerunkowej kampanii – znów go ma. W każdym razie w udawaniu lepszego PiS dystansuje obecnie PSL, które przecież próbowało imitować formację konserwatywną i wybierało rzekomo „trzecią drogę” działania dla kraju. To zdaje się właśnie zostało starte w proch. Symboliczne bowiem było głosowanie sejmowe nad 800 plus, gdy PSL… zagłosowało przeciw. Być może ludowcy wpadli we własną pułapkę, pozostając konsekwentnie przy swoim postulacie, by świadczenie dla dzieci było uzależnione od tego, czy rodzice pracują czy też nie. Ponieważ poprawki wartościujące to, czy jakiemuś dziecku należy się wsparcie od państwa, od tego, w jakiej sytuacji zawodowej jest jego ojciec czy matka, nie znalazły poparcia, zdecydowali się odrzucić program w całości. Jakie meandry strategii politycznej zaprowadziły posłów PSL do takiej decyzji – zważywszy, że program ten w największym stopniu poprawia sytuację rodzin na wsi i w małych miastach – trudno dociec. Niemniej widać wyraźnie, że się kompletnie pogubili i być może mariaż polityczny z politykami tej miary, co były prezenter TVN, nie stanowi jednak intelektualnej wartości dodanej. Po co zresztą PSL koalicja z tracącą poparcie partią Hołowni i obowiązek przekroczenia progu wyborczego 8 procent, aby wejść do Sejmu, wydaje się dziś sporą zagadką. Po decyzji o odrzuceniu programu 800 plus można chyba z dużym prawdopodobieństwem myśleć o przyszłym Sejmie już bez PSL.
W każdym razie warto przyglądać się temu szaleństwu opozycji – przebierankom POstkomuny i zagubieniu ludowców. Widać wyraźnie, że wobec realizacji programu i kolejnych działań PiS są bezradni w normalnej rywalizacji politycznej – gdy liczą się wiarygodność, program i prawdziwa troska o dobro kraju. Tego nie mają – zostaje maskarada.