W ostatnich tygodniach Alaksandr Łukaszenka pomiędzy wierszami dawał do zrozumienia, że jest już wiekowy, czas na młodszych i może udać się na dłuższy odpoczynek.
Niektórzy obserwatorzy zastanawiali się, czy rzeczywiście chce odejść. Pojawiały się hipotezy, że zapewni sobie jakieś miejsce w strukturze władzy i będzie nią kierować jako dyktator, ale z tylnego siedzenia, bo formalnie zastąpi go na przykład któryś z jego synów albo bezbarwny funkcjonariusz. Na nic zdały się spekulacje, które pojawiają się co kilka lat w mediach. Dobrze poinformowana organizacja byłych mundurowych białoruskich, która przeszła na stronę opozycji – BELPOL – ujawniła, że w administracji Łukaszenki już zaczęły się szeroko zakrojone przygotowania do kampanii przed wyborami 2025 r. Co oczywiste, na Białorusi nie ma mowy o wolnych i demokratycznych wyborach, niemniej jednak wszystko wskazuje na to, że mają być one znowu skrojone pod Łukaszenkę. Dyktator, który niedawno skończył 70 lat, uznał ostatecznie, że jest jeszcze za wcześnie na emeryturę.