Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, ujawnił niedawno w mediach, że w materiałach śledztwa przeciwko Sławomirowi Nowakowi, oskarżonemu o kierowanie grupą przestępczą, znajdują się zapisy jego korespondencji prowadzonej poprzez komunikatory WhatsApp i Signal. Nie jest to zaskoczenie.
Pisałem o tym na łamach „Gazety Polskiej” już kilkakrotnie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że spora część tej korespondencji to wymiana Nowaka z dawnymi partyjnymi kolegami oraz czołowymi biznesmenami i menedżerami spółek giełdowych. To kopalnia wiedzy, która pozwoliła śledczym natrafić na wiele nowych wątków i uzupełnić te już prowadzone. Trudno więc się dziwić, że w PO za wszelką cenę próbują uczynić ze sprawy Nowaka sprawę stricte polityczną. Niektórzy zdają sobie bowiem sprawę, że mogą trafić na ten sam wózek, którym były minister już podróżuje, coraz szybciej zmierzając ku przepaści. Problem w tym, że to nie zły Ziobro podrzucił Nowakowi miliony w gotówce, kazał prowadzić notatki czy kupować na słupa dzieła sztuki. Niewątpliwie, gdy sprawa trafi do sądu, relacje z rozpraw będą w mediach tematem numer jeden.