Robert Biedroń cieszyłby się z placów ofiar Jana Pawła II, Joanna Senyszyn pisze, że „kardynał Stanisław Dziwisz miał kręcić lody pedofilskie za wiedzą i zgodą JPII”, Klaudia Jachira chce „odjaniepawlić” polską przestrzeń publiczną. Kilka dni temu Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew przeciwko Robertowi Biedroniowi. Niby uznał słowa polityka za naruszające pamięć Jana Pawła II, jednocześnie stwierdził, że środowisko Zakonu Rycerzy Jana Pawła II nie jest wystarczająco związane z osobą papieża, by móc występować w tej sprawie z powództwem.
Ataki na Jana Pawła II od jakiegoś czasu stały się chlebem powszednim. Można bez żadnych dowodów bezkarnie oczerniać papieża Polaka zarzutami o tuszowanie pedofilskich przestępstw i liczyć na sądy, które akurat w tych przypadkach uznają, że to element debaty publicznej. Czy my, katolicy nie przespaliśmy czasu, kiedy małymi krokami naruszano pamięć o wielkim Polaku, kiedy spektakle nienawiści wobec Niego stawały się modą? Nawet jeśli tak, to walka o Jego dobre imię nie jest zakończona, bo nie chodzi w niej tylko o zachowanie dobrego imienia papieża Polaka, lecz także o obronę wiary i Kościoła.