Warszawskie przemówienie prezydenta Bidena mogło zaskoczyć, nawet rozczarować tych, którzy nasłuchali się „ekspertów” przewidujących zapowiedź konkretnych działań militarnych typu przekształcenie obecności wojsk USA w Polsce w stałą, w formacie regularnych baz.
To zapewne było dyskutowane podczas zamkniętego spotkania prezydentów RP i Stanów Zjednoczonych, ale w swym przemówieniu w Warszawie Joe Biden zupełnie inaczej podjął temat obrony Ukrainy. Uczynił mocny akcent na trzy kwestie z kategorii wartości. Oczywiście najczęściej używał słowa „demokracja”, ale równie często „wolność”, a w kontekście polskim użył dwóch innych równie kluczowych – „godność” i „solidarność”. Zabrzmiało to szczególnie mocno, gdy niby od rzeczy wspomniał o walczących właśnie o godność i wolność Białorusinach i o zagrożeniu wolności w Mołdawii. To znaczy, że nasza natowska solidarność dotyczy także innych ofiar rosyjskiego imperializmu i stanowi dopełnienie słynnego apelu do mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej z I Zjazdu Solidarności w 1981 r. To był początek końca sowieckiego imperium zła.