Z początkiem kwietnia z mocy prawa wygasły stosunki pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych z pewną grupą pracowników służby zagranicznej. Chodzi o tych, którzy do 1990 r. współpracowali z komunistyczną bezpieką bądź wprost pełnili służbę w organach bezpieczeństwa PRL.
Byli zatem nie tylko częścią aparatu opresji pozwalającego miejscowym komunistom panować nad Polakami, lecz – co ważniejsze – służyli władcom Kremla tak w Priwislinskim kraju, jak i poza nim w służbach dyplomatycznych. Niestety dopiero 30 lat po okrągłym stole symbolicznie i faktycznie sprawiedliwości stało się zadość, a Polska dzięki temu odzyska zdolność prowadzenia suwerennej polityki zagranicznej. Ale nie stanie się to od razu. Przecież kadry na wielu poziomach naszej dyplomacji przez lata były kształtowane w oparciu o notesy panów Rosatiego, Cimoszewicza i Geremka.