Donald Trump zaplanował powrót do Butler w Pensylwanii, gdzie w lipcu do niego strzelano. Wiec, w którym uczestniczył także Elon Musk, był kulminacją kampanii republikanina i już doczekał się zgryźliwych komentarzy ze strony liberalnej prasy.
Brytyjska BBC wręcz zamartwia się, czy wizyta Trumpa nie zakłóca trudnego procesu „gojenia ran” w Butler. Zranione, skrzywdzone, nieszczęsne miasto, a elementem tego jest i Trump jako uczestnik tamtej sytuacji. Fakt, że to do niego strzelano, jest już mniej istotny. Zastanawiające, co mówiono by i pisano, gdyby to do demokraty strzelano w Butler. Gdyby kule były wymierzone w Joego Bidena, wówczas jeszcze kandydującego. Miejsce zamachu byłoby punktem pielgrzymek europejskich polityków i celebrytów, a krytyka złej formy kandydata, również w debatach, byłaby zabroniona, bo to stawiałoby w jednym szeregu z zamachowcem. Właściwie samo głosowanie na Trumpa byłoby czynem niemoralnym, a popieranie Bidena, choćby już nic nie kojarzył i absolutnie się nie nadawał, obowiązkiem każdego przyzwoitego człowieka.
Publicysta jest współautorem kanału Dobitnie