Gazeta Polska: Frankowicze będą płakać i kląć przez Bodnara Czytaj więcej!

Bardzo głęboka woda

Ostatnio prezydent RP, komentując napięcia między Ukrainą i Polską, użył określenia, że Ukraińcy znaleźli się „na głębokiej wodzie”. Nie wiem, czy była to świadoma aluzja, ale jako autorowi filmu „Trudne braterstwo” o polsko-ukraińskim sojuszu przeciw sowieckiej Rosji od razu mi się to skojarzyło z wypowiedzią Marszałka dla angielskiej gazety „Daily News” z maja 1920 r., po wyzwoleniu z rąk czerwonych Kijowa.

Przesłanie Piłsudskiego

„Co do polityki ukraińskiej, to jest to eksperyment. Rzecz się tak przedstawia, skoro ja – że się tak wyrażę – jestem tym, który Polskę wciągnąłem w to przedsięwzięcie, to mogę powiedzieć, że daję teraz Ukraińcom możliwości. Jeśli im się uda, to się uda, nie osiągną sukcesu, to nie będą go mieć. Są dwa sposoby, by nauczyć ludzi pływania. Wolę sposób rzucania ich na głęboką wodę i zmuszania, by pływali. To właśnie robię z Ukraińcami”. Jak wiadomo, mimo pierwotnych sukcesów „wyprawy kijowskiej” Ukraina ponownie straciła niepodległość na rzecz Rosji, tym razem sowieckiej, o której Piłsudski trzeźwo twierdził, że „bez względu na to, jaki będzie jej rząd, Rosja jest zaciekle imperialistyczna. Jest to zasadniczy rys jej charakteru politycznego”. 

Już rok wcześniej usiłował wytłumaczyć to Zachodowi, wyjaśniając przy tym znaczenie Ukrainy dla utrzymania rosyjskiego imperium w wywiadzie dla francuskiego magazynu „Le Petit Parisien”z 16 marca 1919 roku: „Na politykę Sowietów wpływają względy materialne, a przede wszystkim głód. Muszą się zaopatrywać w bogatej Ukrainie. Jeżeli sprawa Ukrainy załatwiona będzie na ich korzyść, wówczas pójdą na Polskę; ale żeby do niej dojść, muszą przebyć kraje zniszczone, nieomal pustynne, które nie dostarczyłyby im niczego. Muszą więc wszystko brać z Ukrainy”.

Sytuacja obecna przy wszystkich oczywistych różnicach uderzająco przypomina tamtą. Wszystkim przyjaciołom Ukrainy w naszym kraju jest przykro, że tamtejszy rząd nie przepracował dziedzictwa Petlury, który mimo przegranej w r. 1920 na emigracji nadal ściśle współpracował z Polską, mając pełną świadomość, że ani Niemcy – na których stawiała część jego byłych podkomendnych – ani Zachód jako całość nic nigdy nie zrobią dla odzyskania niepodległości przez Ukrainę i że jedynie Polska jest tym zainteresowana. Stąd zaangażowanie emigracyjnych rządów krajów podbitych przez czerwoną Rosję – Ukrainy, Gruzji, Azerbejdżanu w polski projekt prometejski, zakładający wedle formuły Piłsudskiego „rozprucie rosyjskiego imperium po szwach narodowościowych”.

Jak wielki był lęk Sowietów przed projektem „Prometeusz” po powrocie Marszałka do władzy w 1926 r., świadczy fakt, że w ciągu kilku następnych tygodni zamordowani zostali przez ich agentów czołowi działacze prometejscy – właśnie Symon Petlura i gruziński polityk Noe Ramiszwili. Jeśli elity ukraińskie po raz kolejny nabierają się na niemieckie obietnice gruszek na wierzbie (dla niektórych zapewne w walorach mniej wirtualnych…) i to kosztem jedynego solidarnego sojusznika – Polski, w trakcie boju o przeżycie wiedzionego ze śmiertelnym wrogiem, to znaczy, że jest to kolejna ekipa, która dochodząc do władzy dzięki ludowym Majdanom, buntowi zarówno przeciw wyzyskowi obcemu, ale i „rodzimemu”, czyli powszechnej korupcji najwyższych kręgów powiązanych i z moskiewskimi „oligarchami”, i z bezwzględnymi korporacjami zachodnioeuropejskimi, ma wolę narodu gdzieś. 

Ukraińcy muszą wykonać krok

Co mamy z tym robić? A, to już nie my, a sami Ukraińcy. Tym razem nie „z poduszczenia Lachów” a z własnej woli rzucili się na głębokie wody. Pływać się przez te straszne lata nauczyli, a czy uda im się samym dopłynąć do prawdziwej suwerenności i integralności terytorialnej bez pomocy niedocenionych przez siebie realnych sojuszników – zobaczymy. Tak naprawdę bowiem na skalę nie mizernych gabinetowych rozgrywek uprawianych dziś przez przywódców Ukrainy, ale na skalę geopolityki dla nas nic się nie zmieniło. Bo nic nie straciła na aktualności myśl Piłsudskiego z 1920 r.:

„Polska i Ukraina przeżyły ciężką niewolę. Oba te kraje należą do tych, na których panował stały terror. Niewola i prześladowanie były stałym udziałem obydwu krajów. Wolna Polska nie może być istotnie swobodną, dopóki naokoło panuje wciąż hasło niewolniczego poddawania woli narodowej przy przemocy terroru”.

Dlatego, jak pisałem w 2018 r. („Czy musimy kochać Ukrainę?”, „Kurier Galicyjski”): „...wracając do tytułowego pytania, chcę w świetle tych minionych 20 lat moich doświadczeń stwierdzić jasno i wyraźnie – nie, nie musimy Ukrainy kochać, by twardo stać po jej stronie w k a ż d y m konflikcie z Rosją, bo taki jest po prostu nasz podstawowy interes narodowy. […] We własnym interesie my Polacy powinniśmy im w tym pomóc tyle, ile możemy. Będąc przekonanym o słuszności słynnej formuły Marszałka: "Romantyzm celów – pozytywizm środków"; możemy marzyć o braterstwie, choćby i trudnym, ale mimo wszelakich rzeczywistych trudności powinniśmy bezwzględnie wspierać wszystkie rozsądne i zgodne z prawem międzynarodowym działania Ukrainy”.

 



Źródło: niezalezna.pl

##Józef Piłsudski ##Symon Petlura ##Ukraina ##Wołodymyr Zełenski ##Rosja

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Jerzy Lubach
Wczytuję ocenę...
Wideo