Gazeta Polska: Suwerenna Polska jednoczy się z PiS, więcej młodych twarzy na froncie Czytaj więcej!

Kolęda mocniejsza niż wrzask

Właściciele III RP, „ojcowie założyciele” i beneficjenci transformacji utracili kontrolę nad państwem. Wraz z nimi kontrolę mogą utracić zagraniczne instytucje, banki i fundusze.

Właściciele III RP, „ojcowie założyciele” i beneficjenci transformacji utracili kontrolę nad państwem. Wraz z nimi kontrolę mogą utracić zagraniczne instytucje, banki i fundusze. Władzę w „tym kraju” przejęli ci, co nie powinni. Dlatego ten wrzask.

W parlamencie, w mediach od rana do nocy słychać lament. Pod adresem większości sejmowej padają najgorsze oskarżenia. Prócz nadinterpretacji, zwykłych i bardziej wyrafinowanych kłamstw, padają wyzwiska pod adresem prezydenta, prezesa PiS i poszczególnych posłów. Zdesperowane towarzystwo „ludzi na pewnym poziomie” w końcu wyszło na ulicę. Starzy i nowi komuniści, resortowe dzieci, bankowcy, politycy Platformy, celebryci i niedobitki Unii Wolności zameldowali się pod Trybunałem, a z nimi kilkanaście tysięcy ludzi. Organizatorzy odtrąbili wielki sukces. Następnego dnia (o zgrozo!!!) manifestacja poparcia dla rządu i prezydenta zgromadziła kilkakrotnie więcej uczestników.

Refrenem jest oczywiście sprawa Trybunału Konstytucyjnego. A ja czuję, jakby ktoś cofnął film. Przecież te histeryczne argumenty już słyszałem. W maju 2007 r. te same środowiska powołały podobną koalicję pod nazwą „Europejskie standardy demokracji”. Dokładnie te same oskarżenia, te same wyzwiska. W auli UW pojawiło się równie doborowe towarzystwo. Wałęsa i Kwaśniewski. Nałęcz, Olechowski i Wajda. Onyszkiewicz i Rakowski. Hołdys i Lityński. Piskorski i Krzemiński. Tymochowicz, Wachowski, Sławomir Jeneralski, Róża Thun i oczywiście Waldemar Kuczyński. Większość tych osób stoi dziś ramię w ramię na czele antyrządowego frontu. Wtedy zapalnikiem była ustawa lustracyjna. Dziś pretekstem jest kwestia Trybunału. Ale mogło być cokolwiek innego. Idę o zakład, że większość z demonstrujących w sobotę nie próbuje nawet zrozumieć zawiałości prawnego sporu. Histerię wzbudza fakt, że trzeba oddać władzę. Właściciele III RP, „ojcowie założyciele” i beneficjenci transformacji utracili kontrolę nad państwem. Wraz z nimi kontrolę mogą utracić zagraniczne instytucje, banki i fundusze. Władzę w „tym kraju” przejęli ci, co nie powinni. Dlatego ten wrzask. Stąd też pod adresem Polski poniedziałkowe groźby Martina Schulza, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Ale niemieckie reprymendy i pogróżki też brzmią znajomo. 17 stycznia 2012 r. w Parlamencie Europejskim miała miejsce debata, a właściwie sąd nad Viktorem Orbanem. W filmie Ewy Stankiewicz „Dopóki żyję” (był dodatkiem do „Gazety Polskiej” w marcu 2012 r.) ten sam Schulz, obok niego Daniel Cohn-Bendit, a z nimi inni eurodeputowani oskarżają, pomstują, dosłownie krzyczą na węgierskiego premiera. W katalogu zarzutów mieszają się kwestie ustrojowe, gospodarcze i światopoglądowe. Ustawa o sędziach i ustawa medialna są rzekomo niezgodne z „europejskimi standardami”. Wpisanie do węgierskiej konstytucji odwołania do Boga, a także małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, podobno dyskryminują mniejszości. Zasiłki i wsparcie dla rodzin to skrajny populizm. Opodatkowanie banków i supermarketów to łamanie prawa... Teraz słyszymy, że podobny sabat zapowiadany jest wobec Polski. Biorąc pod uwagę program reform, jakie zamierza wprowadzić rząd, interesy tych, co z Polski zrobili sobie kolonię, są zagrożone. Ale ten spór, jak widać na przykładzie Węgier, ma też wymiar tożsamościowy i kulturowy. Światopogląd, moralność i poglądy młodych Polek i Polaków kształtowane są jeszcze w naturalnym środowisku – w polskiej rodzinie. Lewacka ofensywa kulturowa i legislacyjna, jaką obserwowaliśmy w drugiej kadencji rządu PO–PSL, została zatrzymana. Powołanie Ministerstwa Rodziny, program wsparcia dla małżeństw, zapowiadana reforma szkolnictwa i programów nauczania, projekt uzdrowienia publicznych mediów i instytucji kultury – to odwrót od genderowej operacji obliczonej na demontaż rodziny. To też powód wrzasku. Eurolewica nie jest w stanie się z tym pogodzić. Nadchodzące święta Bożego Narodzenia to dobry czas, by spojrzeć na tę awanturę z dystansem. By docenić, co z naszej, katolickiej tradycji ochroniliśmy. Chrześcijański obyczaj, pielęgnowanie polskiej tradycji to skuteczna obrona przed draństwem i wszelkimi zakusami eurolewactwa.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

Jan Pospieszalski