Wyzwolić energię narodu
Sukces wspólnoty jest uzależniony nie tylko od „twardych” czynników obiektywnych, ale także od stanu ducha ludzi.
Po zwycięstwie nad Francją w 1870 r. nowo utworzone Cesarstwo Niemieckie przeżywało niezwykły czas prosperity, zwany okresem założycielskim. Zjednoczenie, francuskie kontrybucje i czas rewolucji przemysłowej wyzwoliły niezwykłą energię, kładąc podwaliny potęgi i bogactwa. Co później Niemcy zrobiły z tym kapitałem, to już inna historia, ale skumulowany impuls w ciągu dosłownie jednej dekady zmienił grupę niewielkich i często ubogich krajów w mocarstwo, w którym poziom życia i przedsiębiorczość obywateli rosły równie szybko, co ambicje jego władców.
Podobnie, choć na mniejszą skalę, stało się niedługo potem z Łodzią. W kilkadziesiąt lat z małego miasteczka powstało jedno z największych centrów przemysłowych imperium carów, z własną specjalizacją i etosem Lodzermenscha. Impulsem była najpierw polityka przemysłowa Królestwa Polskiego, a później – celna władz carskich. Uwolnienie blokad przyniosło rozwój o dynamice nie notowanej na polskich ziemiach.
Nie inaczej działo się w Nowym Świecie, nie inaczej w II RP czy w dzisiejszych Chinach. Przykłady są różne, ale mają wspólne cechy: stworzenie warunków dla uwolnienia ludzkiej energii, impuls rozwojowy oraz optymizm i poczucie celu. Połączenie tych trzech warunków zawsze oznacza rozwój!
Warunki
Polacy należą do najbardziej przedsiębiorczych narodów. Ma to na ogół dobre skutki – przecież to setki tysięcy drobnych firm dźwigają polską gospodarkę wbrew polityce władz. Jednak gdy opresja (czy to okupanta, czy skorumpowanego biurokraty) przekracza poziom wytrzymałości, Polacy głosują nogami i emigrują, by pracować na powodzenie swoich rodzin, ale już w innych państwach. To niestety także miara przedsiębiorczości.
Z tego płynie prosty wniosek, że ułatwienie życia w Polsce poskutkuje nadspodziewanym impulsem rozwojowym. Jeśli Polska potrafi rozwijać się w warunkach biurokracji, korupcji, wyobcowanej (a często po prostu wrogiej) i zbyt drogiej władzy, niesprawiedliwych i leniwych sądów, uprzywilejowania wielkich zagranicznych firm, to jak mogłaby się rozwijać, gdyby te przeszkody usunąć? Ekonomiści mogą spierać się w nieskończoność, ile kosztują kamienie, które niemal każdy z nas dźwiga w plecaku. Wystarczy jednak powiedzieć, że gdybyśmy od upadku PRL u rozwijali się rocznie o 2–3 punkty procentowe PKB szybciej, to dziś bylibyśmy na poziomie bogatych krajów Zachodu. Czy korupcja i niesprawna władza odbierają nam 2–3 proc. corocznego wzrostu? Założę się o najdroższe ośmiorniczki, że tak.
Inną sprawą jest podział wypracowanego bogactwa. Dzisiejszy ustrój gospodarczy Polski powoduje, że olbrzymia część tego bogactwa po prostu wycieka za granicę czy to za pomocą inżynierii podatkowej, czy na przykład tzw. opłat licencyjnych. Polska traci w ciągu roku 46 mld zł na tzw. międzynarodowym unikaniu opodatkowania i ponad 50 mld zł na Vacie. Między innymi z tego powodu udział wynagrodzeń w PKB jest u nas o kilkadziesiąt punktów procentowych niższy niż średnia unijna…
Impuls
Polska gospodarka i wspólnoty lokalne potrzebują impulsu rozwojowego. A właściwie całej wiązki zróżnicowanych impulsów. Po pierwsze trzeba ulżyć doli przedsiębiorców i pracowników. Aparat państwowy musi być mniej opresyjny i przede wszystkim bardziej sprawiedliwy. No i musi być wreszcie przedsięwzięta skuteczna polityka antykorupcyjna.
Ale potrzebne są też impulsy aktywne, generowane przez państwową politykę gospodarczą (co nie znaczy, że muszą być w całości realizowane przez państwowe podmioty!). Mogą mieć różny zasięg. Na przykład czynnikiem służącym nie tylko bezpieczeństwu, ale i rozwojowi powinna być polityka energetyczna. Lepsze zarządzanie spółkami energetycznymi to także niższe ceny. Uwolnienie tzw. energetyki konsumenckiej to dodatkowe źródło dochodu dla małych firm i gospodarstw domowych.
Impulsy mogą mieć też zasięg regionalny. Prawdziwa, oparta na rozwoju innowacyjnych technologii, restrukturyzacja górnictwa przyczyni się do uratowania Śląska. Inny przykład: projekt wielkiego towarowego portu lotniczego w okolicach Łodzi ściągnie do regionu przemysł i logistykę. Taki węzeł na przecięciu autostrad stanie się handlowo-produkcyjnym centrum Polski i całej Europy Środkowo-Wschodniej. Tak może się rozpocząć odrodzenie przemysłowej Łodzi.
Warto jednocześnie pamiętać, że prowadzone w III RP nieliczne programy inwestycyjne na ogół „impulsowej” roli nie pełniły. Były na to zbyt chaotyczne, za mało skoncentrowane na celu, nieprofesjonalne, zbyt dużo było tam marnotrawstwa i korupcji. Jaki impuls gospodarczy dała niedokończona sieć autostrad? A pendolino czy dreamliner, który w swoim czasie został okrzyknięty przez propagandę cywilizacyjnym cudem? A czy ktoś pamięta puste obietnice programów offsetowych?
Duch
Polska musi wreszcie określić priorytety polityki gospodarczej. Trzeba to zrobić inaczej niż zwykle. Kierunki rozwoju muszą być zrozumiałe nie tylko dla ministrów czy analityków. Każdy Polak powinien dostrzegać korzyści płynące z polityki rozwojowej dla siebie i swojego najbliższego otoczenia, rozumieć, na co rząd i samorządy wydają pieniądze i jaki te inwestycje przyniosą efekt.
A przede wszystkim uwierzyć, że żyje w państwie, którego cele są zbieżne z jego osobistymi, które nie czyha na jego wolność i pieniądze, by zaraz przekazać je urzędnikom, zagranicznym korporacjom czy lokalnym sitwom. Wyobraźmy sobie, jak takie państwo i takie społeczności mogą się rozwijać!
Autor kandyduje do Sejmu w Łodzi z listy PiS-u.