Nie wierzysz, przeczytaj o wystąpieniu obecnego rządu do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z niekorzystną dla obywateli interpretacją dyrektywy unijnej, a korzystną dla międzynarodowych korporacji bankowych udzielających kredytów denominowanych w walutach obcych. Dokument ten nosi nazwę „Uwagi na piśmie Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie C-312/14 Banif Plus Bank”.
Historia rozpoczęła się, kiedy sąd węgierski, rozpatrujący sprawę kredytów denominowanych w walutach obcych, wystąpił do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TS) w sprawie ustalenia wykładni przepisów dyrektywy 2004/39/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 21 kwietnia 2004 r. w sprawie rynków instrumentów finansowych.
Bank działający na terytorium Węgier został oskarżony o nieprzestrzeganie przepisów wspomnianej dyrektywy. Zarzucono mu, że oferując swoim klientom kredyt denominowany w walutach obcych, nie wykonał obowiązkowej oceny adekwatności. Ocena ta ma polegać na sprawdzeniu przez instytucję finansową wiedzy klienta o proponowanych produktach lub usługach finansowych. Weryfikacja powinna móc odpowiedzieć bankowi na pytanie, czy oferowany produkt lub usługa są odpowiednie dla klienta – czy zdaje on sobie sprawę także na przykład z ryzyka, jakie ze sobą niosą. Jeśli nie, trzeba go o tym poinformować. Zgodnie z przepisami dyrektywy wykonanie tej oceny jest konieczne wobec wszystkich wymienionych w niej produktów, kontraktów czy usług. Dlatego też bardzo ważny będzie wyrok TS. Jeśli kredyt denominowany zostanie uznany za produkt podlegający zapisom dyrektywy, brak bankowej analizy adekwatności może być podstawą stwierdzenia nieważności zawartej umowy kredytowej.
Rząd po stronie banków
Sąd węgierski zwrócił się do TS o rozstrzygnięcie wątpliwości, czy można przyjąć, że kredyty denominowane w walutach podlegają unijnej dyrektywie w sprawie rynków instrumentów finansowych w całości, czy też tylko w części dotyczącej jego przewalutowania? Dodatkowo zapytał, czy można stwierdzić nieważność umowy kredytu denominowanego, jeśli instytucja finansowa nie wykonała oceny adekwatności. A co zrobił polski rząd?
Rząd PO-PSL postanowił podpowiedzieć TS, w jaki sposób powinien podejść do rozstrzygnięcia zapytań węgierskiego sądu i zinterpretować zapisy wspomnianej już dyrektywy. Zrobił to, ponieważ wykładnia ta będzie miała zastosowanie także w Polsce.
W swoim wystąpieniu rząd proponuje uznać, że kredyty denominowane nie odpowiadają żadnym produktom wymienionym w dyrektywie, ani w całości, ani w części. Zrobił to, mimo że dyrektywa uznaje wprost za takie produkty finansowe instrumenty pochodne. Według polskiego prawa instrumenty pochodne to m.in. inne prawa majątkowe, których cena zależy bezpośrednio lub pośrednio od ceny walut.
Banki, udzielając kredytu denominowanego, uzależniły jego wartość i raty spłaty od relacji kursowej między złotówką a walutą kredytu. Tworzy to z produktu bankowego, jakim jest zwykły kredyt złotówkowy, instrument finansowy, którego wartość wyrażona w złotówkach wynika z bieżącego kursu waluty zagranicznej. Ta zależność wyczerpuje definicję instrumentu pochodnego, o którym mówią dyrektywa i polska ustawa. Zasady przeliczania tego typu kredytów są następujące: klient banku otrzymuje kwotę kredytu w złotówkach, a w umowie kredytowej zostaje ona przeliczona na walutę zagraniczną po kursie np. z dnia umowy. Klient w umowie ma zapisaną wartość kredytu w walucie obcej i zgodnie z harmonogramem kredytu spłaca jego wartość. Spłata następuje w złotówkach z uwzględnieniem bieżącego kursu walutowego z umownego dnia rozliczeniowego.
Istotne jest to, że banki najczęściej nie miały walut obcych odpowiadających wartości udzielonych kredytów. W związku z tym nie były i nie są zobligowane do oddania z tego tytułu walut zagranicznych osobom trzecim. Od nikogo ich nie brały, by udzielać kredytów walutowych polskim klientom.
Rząd lobbuje przeciw obywatelom na rzecz banków?
Trudno nie doszukiwać się złej woli rządu PO-PSL, analizując wystąpienie do TS. Stanowisko rządu abstrahuje od przyjętej przez polskie prawo definicji instrumentu pochodnego. Interpretacja rządowa jest wystąpieniem nie tylko przeciwko polskim obywatelom, ale również ma charakter międzynarodowy. Rząd jednoznacznie lobbuje w interesie banków, gdyż pozwala na niestosowanie zapisów dyrektywy 2004/39/WE, w szczególności dotyczących oceny adekwatności instrumentu finansowego dla klienta. Takie stanowisko usuwa zagrożenie dla banków, że udzielone kredyty denominowane mogą zostać uznane za nieważne.
Wystąpienie rządu do TS w wielu miejscach zawiera zapisy, które mają stwarzać wrażenie, że jest ono mocno udokumentowane i uzasadnione, np. „Postanowienia (klauzule) walutowe zawarte w umowie kredytu walutowego nie stanowią instrumentu finansowego (instrumentu pochodnego) i nie mogą być postrzegane jako usługa inwestycyjna, do której powinny mieć zastosowanie postanowienia dyrektywy 2004/39/WE dotyczące obowiązku dokonania oceny adekwatności. Ich celem jest bowiem wyłącznie realizacja wzajemnych świadczeń stron umowy kredytu”. Czyżby rząd zapominał, że każda umowa jest zawierana przez strony, w celu realizacji wzajemnych świadczeń? Gdyby było inaczej, tego typu kontraktów nikt by nie podpisywał.
Rząd PO-PSL nie kryje zresztą motywów swojego działania. Pisze wprost, że inne podejście TS do umów denominowanych w walutach obcych będzie skutkowało stratami finansowymi sektora bankowego. Warto jest przywołać odpowiedni fragment rządowego uzasadnienia „[...] W przypadku Polski przewalutowanie kredytów walutowych według kursu z dnia ich udzielenia mogłoby się wiązać z obniżeniem wyceny większości takich kredytów o około 30–40% i mogłoby wygenerować po stronie banków straty w wysokości nawet kilkudziesięciu miliardów złotych. W kilku bankach współczynniki wypłacalności mogłyby spaść poniżej minimalnego poziomu, prowadząc niektóre z nich do niewypłacalności. Groziłoby to destabilizacją systemu bankowego. Jednocześnie konieczne byłoby podjęcie działań mających na celu dokapitalizowanie banków, również z wykorzystaniem środków publicznych”.
Czy banki poniosą rzeczywistą stratę?
Powtórzmy – w sytuacji kredytu denominowanego czy indeksowanego w walucie zagranicznej bank de facto udziela kredytu w walucie krajowej i dokonuje technicznego przeliczenia, aby wycenić i wykazać go w walucie obcej. Nie jest wówczas zobowiązany do zwrotu waluty obcej czy jej ekwiwalentu jakiejkolwiek stronie trzeciej. Oznacza to, że nie poniesie on żadnych bieżących, realnych strat w wypadku braku płatności różnic kursowych, wynikających z przeliczenia walutowego. Bank, udzielając kredytu, waluty zagranicznej nie posiadał. Dlatego można wprowadzić, bez bieżącego wpływu na sektor bankowy, rozwiązanie umożliwiające umorzenie różnic kursowych dla kredytobiorców i zamienić kredyty denominowane na kredyty złotówkowe. Rozwiązanie to nie spowoduje realnych strat w sektorze bankowym, jedynie można mówić, że sektor ten nie zrealizuje przyszłych zysków lub po prostu nie wyprowadzi z kieszeni Polaków dodatkowych strumieni pieniężnych, stanowiących obejście tzw. przepisów o lichwie. Mechanizm ten został przeze mnie opisany szczegółowo w tekście „Powstrzymać strzyżenie obywateli” w „Gazecie Polskiej Codziennie” z 26 marca 2015 r.
Jak rząd chce zabezpieczyć się na wypadek odrębnego stanowiska TS
W omawianym piśmie rząd próbuje zabezpieczyć się na wypadek pozytywnego ustosunkowania się TS wobec pytań sądu węgierskiego. Proponuje on w takim wypadku, aby stwierdzenie nieważności zawartej umowy kredytu denominowanego było możliwe tylko wówczas, gdy przewidują to przepisy obowiązujące w danym państwie. Jest to sygnał dla banków, że rząd posiadający większość w Sejmie i swojego prezydenta nie wprowadzi zapisów ustawowych umożliwiających uznanie nieważności umów kredytów denominowanych.
Frankowicze muszą mieć świadomość, że obecnej władzy nie zależy na uregulowaniu ich problemów. Wręcz przeciwnie, władza ta robi wszystko, również na arenie międzynarodowej, żeby banki nie poniosły żadnych konsekwencji swoich zaniechań, a obywatele zapłacili lichwiarskie kwoty.
Z jednej strony rząd udaje, że poszukuje rozwiązań dla frankowiczów, a z drugiej wysyła do Trybunału Sprawiedliwości pismo w obronie interesów banków.