Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Wanda Zwinogrodzka,
18.04.2015 08:53

Gehenna prowincjonalna

Jak to możliwe, że ludzie, którzy na co dzień zmagają się z nieudolnością, nieuczciwością i niesprawiedliwością polskiego państwa, równocześnie popierają stronnictwa odpowiedzialne za ten stan

Jak to możliwe, że ludzie, którzy na co dzień zmagają się z nieudolnością, nieuczciwością i niesprawiedliwością polskiego państwa, równocześnie popierają stronnictwa odpowiedzialne za ten stan rzeczy? Bez zrozumienia tego umysłowego paradoksu opozycja nigdy nie uzyska trwałej przewagi.

Skłonni jesteśmy sądzić, że to skutek apatii, niskiej świadomości obywatelskiej i miernego zainteresowania życiem publicznym, wreszcie skłonności do ulegania medialnym manipulacjom. Jak jednak wyjaśnić, że paradoks ten cechuje także myślenie osób, których żadna z tych przypadłości z pewnością nie dotyczy? Świadectwo jednej z nich trafiło niedawno do księgarń. I powinna to być w środowiskach niezależnych lektura obowiązkowa, zwłaszcza w roku wyborczym. Stanowi bowiem wręcz laboratoryjną próbkę postawy, która nie pozwala przełamać impasu w polityce polskiej.

Polska oczami cudzoziemca

Książka, wydana przez W.A.B., nosi tytuł „Nad Jeziorem Białym” oraz aż dwa podtytuły: „Piekło i raj na ziemi. Polska oczami cudzoziemca”. Jej autorem jest John Borrell, Brytyjczyk wychowany w Nowej Zelandii, dziennikarz, długoletni korespondent zagraniczny najpotężniejszych mediów: agencji Reutera, BBC, „The Economist” i „Time”. Relacjonując konflikty zbrojne i kryzysy polityczne w latach 70. i 80., Borrell zjeździł cały świat. W 1989 r. osiadł w Wiedniu, stamtąd śledził przebieg rozpadu bloku sowieckiego. Potem zrezygnował z kariery prasowej, by z nieco wcześniej poślubioną polską żoną i dwoma synami osiąść na Kaszubach, gdzie zainwestował wszystkie oszczędności w budowę luksusowego pensjonatu nad Jeziorem Białym – „Kania Lodge”. Tam właśnie mieszka i prowadzi interesy od ponad 20 lat. Książka rekapituluje doświadczenia tego okresu.

Jest to arcyciekawa historia człowieka o niebywałej wprost energii i przedsiębiorczości, który w obcym kraju, początkowo nie znając nawet języka, realizuje naprawdę ambitne przedsięwzięcie: skupuje działki ziemi od miejscowych chłopów, zdobywa pozwolenie na budowę, na kartoflisku wznosi kompleks eleganckich budynków otoczonych pięknym ogrodem, ściąga na ten wygwizdów gości tak skutecznie, że pensjonat prosperuje i rozwija się, podczas gdy jego właściciel uruchamia kolejne przedsięwzięcia: firmę wysyłkową sprzedającą wina, potem własną winnicę, produkcję wódki na eksport, a wreszcie także lokalną gazetę pt. „Express Kaszubski”.

Ilustracja tez Zybertowicza

To jasna część tej historii, wszelako jest i ciemna: ciągnąca się latami gehenna familijnych i sąsiedzkich sporów wszczynanych przez ludzi, których powodzenie pensjonatu kłuje w oczy i zarazem podsuwa im myśl, że można by uszczknąć coś dla siebie z tej prosperity. Sporów wlokących się ospale przed polskim sądem, który często kieruje się logiką niepojętą dla Brytyjczyka. Konflikty te są zręcznie podsycane i wykorzystywane przez klikę lokalnej, doszczętnie skorumpowanej władzy. Za wszelką cenę próbuje ona utrzeć nosa hardemu cudzoziemcowi pozbawionemu typowej dla tutejszych obywateli pokory wobec urzędu i w dodatku konsekwentnie odmawiającemu płacenia łapówek. Te utarczki osiągają takie rozmiary, że Borrell zaczyna obawiać się o bezpieczeństwo własne i rodziny i ma po temu zasadne powody – gdy zostaje fizycznie zaatakowany, policja nie chce interweniować, prokuratura umarza sprawę. Dziennikarz trafia na mur nieprzychylnych instytucji kontrolowanych przez prowincjonalną sitwę. Sytuacja staje się jeszcze groźniejsza wówczas, gdy powołany przez Borrella „Express Kaszubski” ujawnia kolejne miejscowe afery i machinacje.

Były korespondent „Time’a” jest człowiekiem doświadczonym i przenikliwym, a zarazem bystrym obserwatorem nawykłym do samodzielnej oceny sytuacji, toteż bez trudu rozszyfrowuje klientelistyczne mechanizmy, które dławią polską przedsiębiorczość (jego wspomnienia stanowią znakomitą ilustrację tez prof. Andrzeja Zybertowicza), także lokalne układy wzajemnych zależności oraz chytre wybiegi pozwalające skorumpowanym urzędnikom wygrywać kolejne wybory samorządowe. Zakłada własną gazetę dlatego, że doskonale widzi służalczość lokalnej prasy bez reszty podporządkowanej kaszubskim notablom. Ostatecznie jednak musi swoje pismo zamienić w serwis internetowy – mimo powodzenia u czytelników i rosnącego nakładu nie jest w stanie utrzymać tytułu, bo – wiadomo – reklamy nie napływają. Borrell świadom jest źródeł tych patologii. Rozumie, że samowola urzędnicza i bezprawie są w znacznym stopniu spadkiem po komunizmie, rezultatem zakonserwowania ówczesnych porządków i obyczajów, kontynuacji dawnych praktyk oraz nomenklaturowych interesów. Przedstawiony w książce obraz polskiej rzeczywistości jest zatem właściwie bez reszty zgodny z diagnozami formułowanymi na prawicy. Tej jednak autor nie znosi. Kojarzy ją właściwie wyłącznie z kseno- i homofobią oraz dewocją.

Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane