Rewolucja „Arteonu” cz. 1
Poznański miesięcznik – magazyn o sztuce „Arteon” – rozpoczął niedawno rewolucję, negując świętości dotyczące sztuki, które zostały umieszczone w III RP na piedestale. Piórem m.in.
Stawiali ją pod znakiem zapytania już wcześniej także inni, w kwartalniku „Arttak” pisali o tym Andrzej Biernacki, Sławomir Marzec, pisałem i ja w „Gazecie Polskiej”. Grupa The Krasnals wyśmiewała autorytety artystycznego mainstreamu. Ale „Arteon” dotknął samej istoty problemu. Zapytał o sens pewnych artystycznych działań i stojącej za nimi strategii. Podważył je.
Zachwyt krytyków
W artykule „Etyczny nihilizm”, publikowanym w październikowym numerze pisma, Karolina Staszak, naczelna redaktor „Arteonu”, wyraziła niezgodę na możliwość deptania ludzkiej godności w ramach tzw. działań artystycznych. Wykazała i udowodniła na przykładzie prac czołowych artystów i klasyków tzw. sztuki krytycznej ich moralny nihilizm i wezwała do niepoddawania się tzw. autorytetom sztuki.
Asumpt do artykułu i poruszenia problemu wartości etycznej i artystycznej prac tzw. nurtu krytycznego dała autorce wystawa „Corpus” w warszawskiej Zachęcie, na której przypomniano między innymi wystawiane od 30 lat i uznawane za kanoniczny utwór tego nurtu „Obrzędy intymne” Zbigniewa Libery. Ów film wideo skomentowano w galerii Zachęta jako traktat filozoficzny.
Praca ta opisywana była dotychczas przez krytyków – promotorów sztuki krytycznej – jako troskliwy „zapis opieki artysty nad chorą, umierającą osobą” (Izabela Kowalczyk), „opieka, jaką Libera sprawował nad swoją babką Reginą, ponaddziewięćdziesięcioletnią kobietą, która z powodu starości i schorowania nie była w stanie samodzielnie żyć i komunikować się ze światem...”. (Łukasz Ronduda). Ten ostatni dowodził, że „Obrzędy intymne” to dzieło „o miłości, poświęceniu i oddaniu”, przeciwstawiając je większości sztuki przykościelnej i twierdząc, że artysta nie umieszczał wartości w „abstrakcyjnej sferze symbolicznej (co nie wiąże się z żadnym wysiłkiem czy koniecznością realizacji tych wartości na serio), ale dokumentował autentyczne wdrożenie ich w życie”. Monika Małkowska na swoim blogu w recenzji wystawy „Credo”, zgodnie z obowiązującą wykładnią pisała o utrzymywaniu przy życiu odchodzącej babki artysty „dzięki troskliwej opiece bliskich”.
Atrofia wartości
Czy rzeczywiście „Obrzędy intymne” hołdują chrześcijańskim wartościom? – pyta Karolina Staszak w artykule „Etyczny nihilizm”. I zwraca uwagę na to, że przytoczone opinie tylko pozornie oddają to, co widzimy na ekranie. „»Obrzędy intymne« nie są zwyczajnym »zapisem opieki«, jak chcieliby tego promotorzy Libery” – pisze.
Udowadnia, że taki zapis „wyglądałby zupełnie inaczej. Zresztą opieka także. Przede wszystkim każdy, kto miał do czynienia z pielęgnacją schorowanych osób wie, że dorosłych przewija się inną metodą niż małe dzieci, które leżąc na plecach, mają naturalnie ugięte kolana i rozwarte nogi. Po pierwsze – dlatego, że dorośli są inaczej zbudowani niż dzieci i od nich ciężsi (trudno jest jedną ręką unieść pośladki osoby dorosłej, by drugą usunąć brudną i podsunąć czystą pieluchę), po drugie – każdy normalny opiekun po prostu szanuje intymność swojego dorosłego podopiecznego”.
Argumentuje, że także karmienie pełne troski i opiekuńczości wygląda inaczej. „W jednym z ujęć Libera podaje babce łyżką do ust kaszkę w taki sposób, że jedzenie spływa jej po brodzie [...] naprawdę można to robić estetyczniej, np. wycierając brodę i szyję chusteczką za każdym razem, kiedy jest taka potrzeba. [...] Libera jednak nie zawraca sobie głowy takimi szczegółami – skoro odbiera kobiecie prawo do intymności, trudno się spodziewać, by interesował go jej komfort. Na czym więc polega w tym wypadku opieka i pielęgnacja? Gdzie tu jest troska i miłość?” – pyta Karolina Staszak.
I odnosząc się do recenzji wystawy „Corpus” na blogu Moniki Małkowskiej – która pisała, że „karmienie i zabiegi higieniczne wzbudzają w postronnym oglądającym to współczucie, to odrazę. Bez uczucia, na zimno, fizjologia bywa żenująca wizualnie” – dyskwalifikuje taki punkt widzenia.
„Otóż nie fizjologia jest tutaj żenująca, lecz fakt, że komuś przyszło do głowy potraktować drugiego człowieka w tak odrażający sposób, a grono »krytyków« nie ma z tym żadnego problemu” – pisze redaktor naczelna magazynu o sztuce „Arteon”.
Człowiek jako instrument
Mocne słowa. Ale czy nie prawdziwe? Staszak przypomina opinię Moniki Makowskiej, znanej i cenionej, od lat błyskotliwie piszącej o sztuce w opiniotwórczej „Rzeczpospolitej”, występującej w publicznej telewizji TVP Kultura, w radiu, będącej dla wielu autorytetem, kiedy o wykonanym przez paparazzich niekorzystnym zdjęciu Grety Garbo pisała jako o paskudnym braku poszanowania dla wielkiej artystki.
„Wygląda na to – puentuje taką postawę Karolina Staszak – że wielkie artystki zasługują na współczucie, kiedy zostaną uwiecznione na niekorzystnym zdjęciu, natomiast anonimowa kobieta, której sfilmowany srom mogą oglądać bywalcy galerii, przez lata nie doczekała się żadnych wyrazów współczucia ze strony krytyków”.
Zwracając uwagę na prymitywizm „Obrzędów intymnych”, którego fanatycy sztuki współczesnej nie dostrzegają, pisze o bezrefleksyjnej akceptacji działań niemoralnych. Obnaża fałsz dotychczasowych i bezmyślnie powtarzanych interpretacji, obowiązującej, podanej do wierzenia wykładni kanonicznego utworu tzw. sztuki krytycznej.
„Babka Libery nie została upamiętniona. Została PERFIDNIE WYKORZYSTANA” – pisze w „Arteonie” Karolina Staszak.
„30 lat po jej śmierci możemy oglądać jej obnażone narządy płciowe, rzekomo obmywane przez rzekomo kochającego wnuka – czy naprawdę ten film daje nam tak istotną wiedzę, wzruszenie czy cokolwiek ważnego, aby chamstwo artysty mogło zostać usprawiedliwione?” – pyta.
Karolina Staszak stawia pytania kardynalne i zasadnicze, których nikt dotąd w tak prosty i radykalny sposób nie zadał. Dostrzegła coś bardzo ważnego. Pisze o łamaniu PRAW CZŁOWIEKA w galerii sztuki, bo przecież to prawo bezradnego starego człowieka do intymności zostało ewidentnie złamane, a godność podeptana w ramach działań uznawanych za artystyczne.
Redaktor naczelna „Arteonu” zwraca uwagę czytelników branżowego magazynu poświęconego sztuce na łamanie praw człowieka w Galerii Narodowej Zachęta!
Obudźcie się!
Artykułem „Etyczny nihilizm” Staszak zwraca uwagę na panujący wśród krytyków i artystów cynizm i przyzwolenie na manipulacje ludźmi nieświadomymi roli, w jakiej występują bądź mają wystąpić, na instrumentalne ich wykorzystywanie przez rzekomych artystycznych dobroczyńców zatroskanych ich losem i ich wykluczeniem.
Argumenty przedstawione przez Karolinę Staszak są miażdżące, całkowicie podważają i obalają obowiązującą narrację, wykładaną w świątyniach sztuki do wierzenia przez nowych kapłanów Kulturkampf – tej modernistycznej wojny kulturowej toczonej z opresyjnym ciemnogrodem katolickich kołtunów paternalistycznego, archaicznego społeczeństwa.
Staszak mówi: ludzie, obudźcie się! Zacznijcie myśleć i patrzeć, nie dajcie się manipulować cwanym (wszyscy oni podłączeni są do cycka państwowych dotacji), cynicznym i bezwzględnym szamanom. Bądźcie rzeczywiście wolni, a nie jak papugi wytresowane mainstreamową propagandą i 25-letnim praniem mózgów. Nie powtarzajcie bezmyślnie wdrukowywanych wam do głów treści. Król jest nagi! To nie są wartości, lecz antywartości. To nie jest Sztuka, lecz Antysztuka! – woła.
Zastanawiające jest, że środowisko tak wrażliwe na prawdziwą czy rzekomą krzywdę wykluczonych i wszelkich „innych”, z troską pochylające się nad losem żabki czy kwiatuszka, bez oporu i protestu godzi się na łamanie praw człowieka pod pozorem rzekomych działań artystycznych, a nawet je promuje. Czy nie dostrzega w takich działaniach jawnej niesprawiedliwości? Bo przecież prawa babki Libery – Reginy G., od 30 lat są w niewątpliwy i ewidentny sposób łamane. Dlaczego nikt z tego środowiska, w którym są także szlachetni idealiści, do tej pory nie zwrócił na to uwagi?