Europa nie znalazła jeszcze odpowiedzi na problem islamu i nic nie wskazuje na to, że znajdzie tę odpowiedź szybko. Ostatnie dramatyczne wydarzenia w Paryżu są tego kolejnym dowodem. Gdy zabija się ludzi, trudno reagować na to kąśliwymi tekstami, ale po tym, co się stało, kąśliwości nie da się uniknąć.
Zamachu dokonali obywatele francuscy, urodzeni i wychowani we Francji. A skoro tak, to pokazuje, że system inkulturacji i edukacji, jaki działa we współczesnej Europie, jest nieskuteczny. Nie pierwszy to wypadek, kiedy zamachowiec okazuje się produktem systemu europejskiego, a nie jest przybyłym z kraju arabskiego emigrantem, pragnącym zniszczyć Wielkiego Szatana. Emigracja jest oczywiście dzisiaj problemem dla Zachodu, ale, jak widać, to nie obecna, lecz przeszła fala emigracyjna zrodziła największe kłopoty. Można nadal dyskutować o wartości multikulti, można nieco się od multikulti dystansować, ale w obecnej sytuacji to niczego nie zmienia. Europa – z naiwności, ideologii, głupoty, szlachetności czy instynktu samobójczego – zrodziła grupy, które chcą ją zamordować.
Czas „ekspresji”
Celem ataku paryskiego stało się pismo, które produkuje wulgarne komiksy i karykatury, atakujące religię, przede wszystkim chrześcijańską, a okazjonalnie, dość delikatnie, islam. Z powodu popełnionej zbrodni współczesna Europa znalazła swoich męczenników i uczyniła z nich symbol „wartości europejskich”. Premier Renzi, podsumowujący włoską prezydencję, połączył Homera, Dantego i „świetliste katedry” gotyckie z „Charlie Hebdo”. Linia łącząca jedno i drugie nie była szczególnie czytelna, lecz sam fakt, że coś takiego przyszło do głowy politykowi – skądinąd bardzo inteligentnemu – i że nie zostało to powszechnie obśmiane, mówi coś o współczesnym duchu europejskim.
Nie po raz pierwszy Europa zareagowała tak żywo. Były precedensy przed kilku laty. Wówczas również chodziło o karykatury Mahometa. Okazuje się, że tym, co łączy dzisiaj Europejczyków w ich europejskich wartościach, najsilniejsze jest prawo do bluźnierstwa, przy czym chodzi o bluźnierstwo wobec religii chrześcijańskiej, a w drugim rzędzie wobec islamu. Na razie judaizm jest od tego prawa wolny. W Parlamencie Europejskim zawieszono niedawno obraz przedstawiający nagą Matkę Boską przy krzyżu. Niektórzy posłowie zaprotestowali, a więc na wszelki wypadek postawiono przy obrazie strażnika.
Prawo do precyzyjnie ukierunkowanego bluźnierstwa jest przedstawiane jako „wolność ekspresji”. To dziwne wyrażenie jest stosunkowo nowe. Kiedyś używano wyrażenia „wolność słowa”, ale ono dzisiaj pojawia się rzadko. Karykatura nie jest słowem, lecz jest „ekspresją”. Ten, który produkuje swoją „ekspresję”, nie musi się z niczego tłumaczyć za pomocą słów, czyli argumentu. Oczywiście wiemy, że nie każda „ekspresja” zasługuje na wolność, bo są też i takie, które prowokują nienawiść. Karykatur homoseksualnych raczej się nie publikuje, bo z tego wynikają kłopoty i nie ma szans, że – jak w wypadku karykatury Krauzego o kozie i homoseksualistach – tłumy będą nosić plakietkę „je suis Krauze”.
Marsz absurdu
Kiedy w Parlamencie Europejskim pokazaliśmy wystawę zdjęć smoleńskich, władze parlamentarne nakazały zakleić czarną taśmą napisy pod zdjęciami. Szczególnie bulwersował napis „śmiejący się żołnierz rosyjski rozbija łomem wrak samolotu” umieszczony pod zdjęciem przedstawiającym śmiejącego się żołnierza rosyjskiego rozbijającego łomem wrak samolotu. I przy tym zdjęciu postawiono parlamentarnego strażnika, aby strzegł czarnej taśmy zakrywającej napis. Być może był to ten sam strażnik, który pilnował obrazu nagiej Matki Boskiej. Matce Boskiej i katolikom bluźnić można, natomiast pisać o żołnierzu rosyjskim rozbijającym wrak samolotu – nie.
„Świat wypadł z zawiasów” – chciałoby się powiedzieć za Szekspirem. Trudno było inaczej zareagować, gdy obserwowało się wielką demonstrację w Paryżu. Oczywiście demonstracje są rzeczą normalną, wielkie marsze w obronie czy w proteście – to obrazy dobrze znane. Ale groteskowe jest, kiedy tłumnie maszerują politycy. Maszeruje się i demonstruje po to, by politykom będącym przy władzy coś przekazać. Natomiast politycy przy władzy, którzy maszerują i demonstrują – to absurd. Komu chcą coś przekazać? Terrorystom? To niech lepiej zwołają posiedzenia specjalnych zespołów, które mają bronić nas przed terrorystami, a niech nie wygłupiają się na marszach. Zwłaszcza gdy zapraszają do udziału w obronie wolności polityków rządu rosyjskiego, którzy raczej powinni brać udział w marszu terrorystów, a nie przeciw nim.
Umysł zamknięty
Uświęcenie dobrze skrojonej wolności ekspresji w żadnym razie nie jest bronią przeciw islamowi, ale jest triumfem europejskiej wulgarności. Renzi miał rację w tym sensie, że czym kiedyś dla Europy był Dante i katedry, tym dzisiaj są wulgarne komiksy. Gdy jednak przychodzi już do krytykowania islamu – przez wolność słowa, a nie przez wolność ekspresji – wtedy już reakcja w Europie jest zupełnie inna. Gdy kilka lat temu Oriana Fallaci napisała książkę przeciw islamowi, reakcja na tę publikację europejskiej klasy intelektualnej i politycznej była wroga. Gdy papież Benedetto wygłosił sławny i mądry wykład w Ratyzbonie, spadły na niego gromy i był zewsząd krytykowany, że ośmielił się powiedzieć coś krytycznego o islamie, a po pewnym czasie Watykan został zmuszony do przeprosin. I również wówczas nikt nie nosił plakietek „je suis Oriana” lub „je suis Benedetto”, by zademonstrować poparcie dla ludzi zaszczuwanych przez media i tłumy użytecznych idiotów. I dzisiaj, jeszcze krew nie wyschła po zamordowanych redaktorach „Charlie Hebdo”, a już podnoszą się zewsząd głosy przeciw „islamofobii”. To one są największymi wrogami, być może nawet większymi niż terroryści.
Umysł dzisiejszego Europejczyka jest zamknięty w kilku podstawowych pojęciach – po stronie dobra są „tolerancja” i „wolność do ekspresji”, przy czym jedno i drugie utożsamione z „wartościami europejskimi” jest całkowicie przenicowane przez ideologię lewicową i nią nasączone, po stronie zła zaś są „fundamentalizm”, „nacjonalizm”, „ksenofobia”, „islamofobia”, „homofobia”. Problem islamu i Europy w tym umyśle nie istnieje. Nie ma islamu, lecz jedynie „terroryzm” i „islamofobia”. Dlatego należy się – niestety – spodziewać dalszych krwawych wydarzeń i dalszego pogrążania się Europy w samooszukujący język i groteskowe zachowania.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Ryszard Legutko